Miłe miasto…

Marszałek Józef Piłsudski, urodzony w Zułowie, jednak Wilno, do którego przeniosła się jego rodzina po pożarze dworku, uważał za swe rodzinne miasto. Tu się kształcił, tu stawiał pierwsze kroki w działalności politycznej. Po tym, jak w 1908 roku szykował w Wilnie akcję bezdańską, przybył do ukochanego miasta po 11 latach – kiedy 19 kwietnia 1919 roku wyzwolone zostało od bolszewików już jako Naczelny Wódz. W dalszych latach często je odwiedzał, zarówno ze względu na obowiązki służbowe, jak i prywatne więzi – mieszkała tu liczna rodzina, z którą utrzymywał bardzo ciepłe i bliskie stosunki: jego ukochana siostra Żula – Zofia Kadenacowa oraz dwaj bracia: Adam – wiceprezydent m. Wilna, senator RP oraz Jan – prawnik i polityk. Lubił tu tradycyjnie bywać na swoje imieniny, uciekając od warszawskich uroczystości.

Do znaczenia Wilna w swoim życiu i „prezentu”, jaki otrzymał od swoich żołnierzy nawiązał w swoim wystąpieniu 12 sierpnia 1928 roku na 7. Zjeździe Legionistów. Wtedy przebywał w Wilnie z żoną i córkami. Powodem przybycia był nie tylko zjazd, ale też otwarcie I Targów Północnych i Wystawy Rolniczo-Przemysłowej, które objął protektoratem. Właśnie w przemówieniu na Zjeździe Legionistów, który się odbywał w Teatrze na Pohulance, piękne, wzruszające słowa poświęcił Wilnu. I chociaż miał wówczas tylko 61 lat, po raz pierwszy mówił o grobie, i o tym, że serce jego ma znaleźć się na Rossie w Wilnie, wśród jego żołnierzy.

Ostatni raz Piłsudski był w Wilnie z rodziną 18 marca 1935 roku. Tradycyjnie na swoje imieniny. Przebywał w Pałacu Reprezentacyjnym. M.in. prowadził tu poufne rozmowy na temat normalizacji stosunków z Litwą z litewskim posłem w Berlinie Šaulysem, który przyjechał potajemnie z Kowna za wiedzą prezydenta Antanasa Smetony.

Na uwagę zasługuje też między innymi fakt, że właśnie tu, podczas prowadzonych z wyższymi oficerami garnizonu gier wojennych w Pałacu Reprezentacyjnym w lipcu 1933 roku wyróżnił w nich płk. Władysława Andersa i awansował go na generała…

„Gdym siedział w Magdeburgu, istotnie stał nad głową kat. Nie byłem nigdy pewny życia. Był to jak grób zamknięty.

Izolowany byłem bardzo od świata i wtedy właśnie myślałem o miłem, co jak poduszka do trumny z człowiekiem idzie. Jedne z najmilszych, jakie mam i jakie przeżyłem, jest Wilno, miasto moje rodzinne. I nieraz tam w Magdeburgu o Wilnie myślałem, do Wilna tęskniłem. Miłe miasto. Rzędem biegną mury, co mnie dzieckiem niegdyś pieściły, co kochać wielkość prawdy uczyły, miłe miasto z tylu, tylu przeżyciami. Miasto – symbol naszej wielkiej kultury, państwowej ongiś potęgi. Dynastia Jagiellonów, co nad wieżyczkami Krakowa i wieżami Wilna potężnie niegdyś panowała. Wilno Stefana Batorego, co uniwersytet zakładał i mieczem nowe granice wybijał. Wielcy poeci i wieszcze co naród pieścili słowem i w czar zakuwanymi słowami życie narodowi dawali. Nie gdzie indziej, jak tu, w tej samej szkole, gdzie ja biegałem, w tych murach, pięknie wołających do Boga, uczyli się, jak ja kiedyś w przeklętej rosyjskiej szkole. Wszystko piękno mej duszy przez Wilno pieszczone. Tu pierwsze słowa miłości, tu pierwsze słowa mądrości, tu wszystko czym dziecko i młodzieniec żył w pieszczocie z murami i w pieszczocie z pagórkami. Jedno z najpiękniejszych miast w świecie. I biegły ku Wilnu pieszczotliwe myśli, tworząc same dla siebie pieściwe pieszczoty dzieła. Jedna z moich książek tam właśnie powstała, w murach Magdeburga. Czar, zakuty we wspomnieniach, urok odrodzenia, rzucony w szale Wam niegdyś – wszystko to razem składało się na marzenia człowieka co nie wie, czy jutro do grobu się nie położy. Minęło lat parę i byłem znowu z Wami i gdym marzył i myślał o Wilnie w warszawskim Belwederze zamknięty, myślałem także i o was i gdym w bój zawołał, by Wilno zdobyć, was do siebie powołałem, marzyłem, sądziłem, że dwa serca zbratane dadzą mi to, o czym dusza marzyła. Wilno musi być moje! I jak wyście mi na to odpowiedzieli? Żywo pamiętam tę chwilę. Wilno w owym czasie, gdy Polska ledwie żyć poczynała, gdy ze wszystkich stron żądano naszej ziemi, dłonie ku niej wyciągano, gdy bitwy na wszystkich ścianach Rzeczypospolitej i wojna trwała, gdy inne państwa już były spokojne, gdy działa u nas brzmiały. Gdy tam spokoju już doznali, Wilno dalekie było od myśli i Wilno dalekie było od zakłopotania serc wszystkich. Wyście stanowili najpewniejszego żołnierza, żołnierza, który mnie nigdy w wojnie nie zawiódł, który dał mnie wszystko, co żołnierz wodzowi dać musi. Was powołałem. Szła wielkanocna pora, gdy batalion za batalionem, szwadron za szwadronem do Wilna spieszyły. I szła pogwarka wśród wiary: Komendant nasz Wilno kocha, na Wielkanoc Wilno w prezencie Mu damy. Prezent wspaniały.

I gdy myślę, że nie sądząc nawet o ważności Wilna dla nas, jako prezent, jako pieszczota dla serca Komendanta wieleście mi dali i gdy myślę, że tam gdzieś na Rossie i u wrót cmentarza mogiłka za mogiłką leży, jedna przy drugiej, jak żołnierze w szeregach ci, co życie dali, by Komendanta serce pieścić, to mówię, że miłem to być musi i gdy serce swe grobem poję, serce swe tam na Rossie kładę, by wódz spoczął z żołnierzami, co mogli tak pieścić dumnego wodza czoło, co mogli tak życie dawać jedynie dla prezentu i miłe to musi być wrażenie przeżyć życiowych w legionach. Miłe wrażenie i teraz, gdy z Wami się żegnam, gdy kończę w Wilnie. Życzę Wam, byście dzień dzisiejszy, dzień naszego święta, spędzili istotnie tak, jak było to niegdyś, byście miastu spokój zakłócili, by miasto zadrżało w waszych objęciach tak, jak drżało ongiś, gdyście tu marszem zwycięskim wchodzili”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.