Rozpoczęłam naukę w Szkole Pedagogicznej w 1967, a ukończyłam w 1971 roku. Nie czułam się tam samotna, ponieważ po skończeniu ośmiu klas w szkole w Mazuryszkach na studia do Wileńskiej Szkoły Pedagogicznej udała się cała trójka: Antoni Kasparas, Michał Treszczyński oraz ja – Jadwiga Michalkiewicz. Tak liczne grono było także z Rudziszek: Helena Banasiak, Genowefa Kiejzik oraz Stanisława Siniawska. Wychowawca nasz, robiąc nam jakieś uwagi, zawsze mówił: „Mazuryszki” albo „Rudziszki”.
Grupa nasza „ml” (mokyklinė lenkų – szkolna polska) była dość duża, bo liczyła około trzydziestu studentów. Byliśmy koleżeńscy, pomagaliśmy sobie mawzajem w nauce. Najpilniejszą z nas była Stanisława Kuldosytė. Zawsze mogliśmy też liczyć, jeżeli ktoś z nas potrzebował pomocy w nauce, na Marię Ławrynowicz, Leonardę Komaiszko, Michała Treszczyńskiego – zawsze gotowi byli wytłumaczyć. To oni ukończyli szkołę z wyróżnieniem. Mieliśmy też swego muzyka – Jan Żyliński grywał nam na przerwach na fortepianie.
Nasze życie szkolne poza zajęciami było bardzo różnorodne. Chodziliśmy na wyprawy turystyczne, uczestniczyliśmy w zlotach, imprezach sportowych: graliśmy w siatkówkę i koszykówkę; uprawialiśmy biegi narciarskie – najpierw przy naszej szkole, a potem też na Sapieżynkach.
Lubiliśmy praktykę pedagogiczną, którą mieliśmy w wileńskich polskich szkołach. Szczególnie swojsko czuliśmy się w Wileńskiej Szkole Średniej nr 26 (obecnie Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego). Kierowniczką mojej i Marii Ławrynowicz praktyki była zasłużona nauczycielka LSRR Maria Noniewicz. Na pamiątkę od niej dostałam słownik ortograficzny z miłą dedykacją. Widziała we mnie „staranną, pracowitą jak mrówka” studentkę. Wiele doświadczenia zaczerpnęłyśmy z tej praktyki. Przydało się ono nam w przyszłej pracy z uczniami i rodzicami.
Latem mieliśmy praktykę w ówczesnych obozach pionierskich dla dzieci. Musieliśmy również pracować na polu i w ogrodach, m.in. w Antowilu, dokąd przyjeżdżał odwiedzić nas i swoją żonę (pracowała z nami jako kierowniczka grupy) dyrektor szkoły Bronisław Karbowski. Na lekcjach historii opowiadał nam o władcach, których „uśpiły już groby”, a my, niestety, nie zawsze potrafiliśmy zapamiętać daty…
Wychowawcą naszej grupy oraz wykładowcą matematyki był Henryk Moroz. Troszczył się o nas, często wspierał dobrą radą i darzył życzliwością. Otrzymywaliśmy od niego w prezencie książki polskich klasyków z pięknymi dedykacjami, np.: „na pamiątkę z lat spędzonych w trudzie i znoju w murach Wileńskiej Szkoły Pedagogicznej”.
Jestem bardzo wdzięczna wykładowcom literatury i języka polskiego: Wacławowi Mozyro oraz Apolonii Skakowskiej. To pan Wacław Mozyro namówił mnie podjąć studia na Uniwersytecie w Leningradzie, on również go ukończył. Judif Jefimowna Rozina uczyła nas nie tylko rosyjskiej gramatyki, ale dała nam wiele wiedzy z kultury rosyjskiej: słuchaliśmy nagrań muzyki Czajkowskiego, Rachmaninowa, opowiadań o twórczości słynnych malarzy – Riepina, Szyszkina, Ajwazowskiego, Kuindżi. To ona zapoznała nas z twórczością Jeleny Kamburowej, z którą się przyjaźniła. Pani Rozina zaprosiła nas na koncert Kamburowej w Wilnie.
Z kolei pan Wiktor Turowski nie tylko prowadził lekcje śpiewu i zapraszał nas na koncerty „Wilii”, ale też zachęcał do śpiewania w szkolnym chórze, którym kierował. To właśnie jako chórzyści dostąpiliśmy zaszczytu udziału w świętach pieśni w Nowej Wilejce, które odbywały się na górze za Wilenką.
Lekcje niemieckiego prowadzone przez panie Halinę Kulbicką i Baušienė pomogły mi podjąć studia na germanistyce na uniwersytecie w Leningradzie w 1977 roku. Za zdobytą wiedzę, jestem wdzięczna także innym pedagogom. Nie da się zapomnieć litewskiego, bo dosłownie wkuwaliśmy go pod bacznym okiem pani Čebatariūnienė.
Pani Irena Mozyro uczyła nas zawsze pamiętać, gdzie jest serce, dzieliła się swoim na lekcjach zoologii i anatomii. A pani Maria Piotrowicz na lekcjach pedagogiki i psychologii uczyła nas „trzymać ręce przy sobie” – nie będzie wówczas problemów z uczniami (miała rację). Panowie Laimis Mintautas i Petrokas chcieli widzieć nas sportowcami, zaś pan Surkow uczył nas odnajdywać za pomocą magnesu północ i południe… Z kolei pan Bronius Lubšiavičius miał anielskie cierpienie i umiał odnaleźć w każdym z nas ukryty talent akordeonisty.
Nauka w WSzP nie była zbyt trudna, ale czasu wolnego brakowało. Po podstawowych zajęciach zgodnie z rozkładem, dwa razy tygodniowo mieliśmy zajęcia z muzyki instrumentalnej. Żeby móc szczycić się osiągnięciami, musieliśmy ćwiczyć dodatkowo.
Ubiegłego lata, po 46 latach, nasza grupa urządziła spotkanie. Większość z nas na przeciągu tych wielu lat pozostała „zaręczona” z pracą pedagogiczną oraz krzewieniem polskości. To przede wszystkim Maria Ławrynowicz. Odwiedzałam koleżankę w Rakańcach, Duksztach, Miednikach – tam, gdzie ona pracowała w szkołach. Do Miednik wybrało się pewnego lata prawie pół grupy i to z noclegiem. Były to „długie nocne rodaków rozmowy” o pracy, dzieciach, rodzinie i wspomnienia o latach studenckich.
Krzewią polskie tradycje na Wileńszczyźnie: Krystyna Wobolewicz-Mażul, Alicja Symonowicz-Warno, Jadwiga Wołodko-Wołoncewicz, Mirosława Drawnel-Kulewicz, Genowefa Łokucijewska-Żegarys, Halina Politowa-Podpriatowa, Irena Puchalska-Pieczkowska, Konstancja Kucharewicz-Bogdankienė, Antoni Kasparas. Leonarda Komaiszko-Gurewicz, po skończeniu studiów prawniczych pracowała jako sędzia w Wilnie. Obecnie jest emerytką i cieszy się życiem. Jadwiga Kozar-Sinkiewicz – pełni obowiązki wicemera samorządu rejonu solecznickiego oraz prezesa rejonowego oddziału Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”. Michał Treszczyński wiele udziela się społecznie jako radny samorządu rejonu wileńskiego. To dzięki niemu ulice w Mazuryszkach i Szyłanach otrzymały nazwy ludzi zasłużonych dla tych miejscowości: dyrektora szkoły w Mazuryszkach Wacława Jasińskiego oraz księdza Michała Żuka z Szyłan.
Niestety, nie przyjdą na nasze spotkania koleżanki, które odeszły do Domu Pana: Regina Dudojć, Genowefa Kiejzik, Anna Zakrzewska, Regina Radulewicz…
Wyjechałam na studia do Leningradu (obecnie Sankt Petersburg), ukończyłam na Uniwersytecie Leningradzkim niemiecką i angielską filologię. Miałam wolny rozkład zajęć, więc studiowałam i zdawałam dodatkowo egzaminy z języka polskiego i literatury oraz z historii i geografii Polski. Zostałam w tym pięknym mieście. Od ponad czterdziestu lat pracuję w szkole średniej jako nauczycielka języka angielskiego. W ciągu pięciu lat prowadziłam lekcje języka polskiego w szkole nr 216 imienia A. Mickiewicza. Moi uczniowie niejednokrotnie uczestniczyli w konkursie recytatorskim „Kresy” i jako laureaci jeździli do Białegostoku. Tam również otrzymywali wyróżnienia.
Udzielam się pracy społecznej jako członkini petersburskiej Polonii. Jeździłam z dziećmi na kolonie do Polski, do Nysy. (Podczas wycieczki do Krakowa spotkaliśmy grupę z Litwy, kierownikiem której był… mój dyrektor i nauczyciel geografii z Mazuryszek – Franciszek Szumski, który w owym czasie pracował w szkole w Awiżeniach). Prowadziłam też Kółko Miłośników Polszczyzny, uczestniczyłam w pracy teatru amatorskiego oraz chóru „Piosenka Biesiadna”. Obecnie jestem członkiem Klubu Przyjaciół Książki Polskiej im. Agnieszki Osieckiej. Dwa razy miesięcznie odbywają się spotkania miłośników kultury, literatury, poezji i muzyki polskiej, wieczory literackie, prezentacje nowych książek, spotkania z tłumaczami (jestem w składzie jury konkursu młodych tłumaczy „Sensum de sensu”).
Nie zapominam również języka litewskiego – uczestniczę w imprezach związanych z Wileńszczyzną i Litwą.
Dla mnie, mieszkającej na stałe w Petersburgu, Litwa – to kraj i język mego Ojca i mojej Matki, to, jak powiedział mój śp. brat Józef Michalkiewicz w książce „Polacy w Petersburgu”: „wdzięczność i pamięć o nauczycielach z Mazuryszek: Marii Paškevičiūtė, Władysławie Sobolewskiej, Annie Szantoryckiej-Grajewskiej, Krystynie Kłujszo-Iwanowskiej, Reginie Odyniec, Wacławie Jasińskim, Franciszku Szumskim, Jerzym Sienkiewiczu, Tomaszu Treszczyńskim (…) To możliwość ucieczki od codzienności, od otoczenia rosyjskiego do „Stepów Akermańskich”, „Świtezianki”, do „Pana Tadeusza”, do „Ojca zadżumionych” i „Anhellego”. To możliwość, by wędrować „W pustyni i w puszczy” ze Stasiem i Nel, posłuchać „Jak śpiewają ryby w Ukajali”, przeżyć niesamowite przygody bohaterów z „Ogniem i mieczem”, „Pana Wołodyjowskiego”, „Potopu”, „Krzyżaków”, „Lalki” i „Faraona”. Popłynąć przez ocean „Za chlebem” i, u kresu wędrówki, spytać siebie: „Quo vadis?”.