Tegoroczny 1 września – Dzień Wiedzy – do szkół ogólnokształcących oraz uczelni na Litwie zgromadzi około pół miliona dzieci i młodzieży. To oni, po kilku, czy też kilkunastu latach – dzisiejsi studenci i uczniowie – będą tworzyli ekonomikę, naukę, dbali o nasze bezpieczeństwo, zdrowie, uczestniczyli w życiu politycznym. Będą budowali przyszłość kraju. Niestety, Litwa nie może się szczycić sytuacją demograficzną. Ma na to wpływ zarówno sytuacja ekonomiczna, polityka prorodzinna kraju, jak i z roku na rok wzrastająca emigracja. Kolejne koalicje rządzące stawiają sobie za cel zaradzenie tym negatywnym procesom. Szczególnie ambitnie zapowiadała swe działania w tej sferze obecna koalicja rządząca na czele z Związkiem Chłopów i Zielonych. Na owoce tych obietnic, chociaż mija rok, niestety, wciąż jeszcze czekamy. Zmiany, miejmy nadzieję, skuteczne i na lepsze, mają przyjść na jesieni, kiedy na kolejnej sesji Sejm pochyli się nad nowymi ustawami, m.in. dotyczącymi dzieci, rodziny, polityki socjalnej.
Co zamieni ilość w jakość
Obecnie Litwa plasuje się, według danych Eurostatu, na 12 miejscu w Unii Europejskiej pod względem wydatków na oświatę. Jesteśmy praktycznie w „złotym środku” (w szeregu 28 państw), przeznaczając 5,4 proc. swego PKB na kształcenie przyszłości kraju. Jest to mniej, niż wydają na oświatę sąsiednie państwa bałtyckie (Łotwa – 6 proc., Estonia – 6,1 proc.), ale więcej, jak zaznaczają analitycy, niż np. Polska (5,2 proc.).
Jednak nasz litewski paradoks polega na tym, że dość dobre „papierowe” wskaźniki nie przekładają się na fakty życiowe. Np. bardzo prężnie rosnący PKB, nie powoduje takiegoż wzrostu dobrobytu szeregowych obywateli. Podobnie jest w oświacie. Stawiana za przykład wręcz wzorowego modelu szkolnictwa Finlandia (daje na to 6,2 proc. PKB) nie jest od nas zbyt daleko. Niestety, tylko w cyfrach, a nie w realu.
Prawie 30 lat istnienia niepodległego państwa zaowocowało w systemie oświaty kilkoma falami zafascynowania (np. skandynawskim modelem), nie kończącymi się reformami – teraz też jesteśmy na etapie kolejnej. Prawda, trudno ją nazwać systemową, polega raczej na drobnych, fragmentarycznych korektach, które, jak na razie, nie rokują nadzwyczajnych efektów.
Tego roku w „ramach reformy” ma nastąpić wydłużenie roku szkolnego. O… 10 dni. Czy ta dodatkowa dekada spędzona w szkole da jakiś efekt? Nauczyciele twierdzą, że raczej nie. Podobno, jak jest ciepło, to się uczyć nie chce. Z tego by wynikało, że dzieci z Południa, są skazane na analfabetyzm.
A tak na poważnie, to mamy bodajże najdłuższe wakacje i mnóstwo ferii, które nie tylko niosą błogosławiony odpoczynek, ale też stwarzają problemy z zajęciem dzieci i młodzieży (dalece nie każda rodzina może sobie pozwolić na należytą opiekę nad dzieckiem w ciągu 3 miesięcy, czy też wykupienie wczasów czy turnusu obozowego). Ponadto 90 dni „urlopu”, rodzą, jak twierdzą eksperci, praktyczne trudności z zapamiętywaniem pozyskanych wiadomości i pierwszy miesiąc nauki – wrzesień przeznacza się na powtórki. Więc będziemy mieli (pomimo protestu większości nauczycieli) bieżący rok szkolny dłuższy o 10, a kolejny, możliwie o jeszcze kilkanaście dni. Nie dotyczy to, prawda, klas początkowych, których uczniowie będą musieli zrezygnować z jednych ferii.
Na uczniów klas początkowych czeka też inna nowość – wprowadza się tu program nauczania technologii informacyjnych (tego roku jako eksperyment, który ma być realizowany powszechnie od 2020 roku).
Ponadto w nowym roku szkolnym każda placówka oświatowa ma realizować program zwalczania przemocy; wejdzie też do szkół nauka o różnicach płci (co budzi niepokój, bo dalece nie każda szkoła ma w swym gronie nauczyciela, który potrafi sprostać stawianym wymaganiom w naświetlaniu młodzieży tego tematu). Wydaje się też nie mniej przydatnym drugi segment kształtowania dorosłego człowieka – przygotowanie do życia w rodzinie. Szczególnie biorąc po uwagę to, jak często w tragicznych sytuacjach dotyczących rodzin słyszymy diagnozę: brak nawyków rodzinnego życia.
Do szkół wejdzie również taki program, jak bezpieczeństwo narodowe i ochrona kraju (będzie on realizowany we współpracy z Ministerstwem Ochrony Kraju w ramach wychowania patriotycznego i prewencji zagrożeń). Resort oświaty ma też na celu kształcenie ekonomiczne młodych obywateli, co z pewnością będzie pomocne w coraz bardziej skomplikowanym systemie rozliczeń podatkowych.
Ministerstwo zapowiada, że przyswajanie wiedzy ma być realizowane nie tylko przy pomocy tradycyjnego jej akademickiego podawania, ale podczas kształtowania nawyków i umiejętności, czyli praktycznego zastosowania. Można na to przeznaczyć 40 proc. godzin lekcyjnych. Czy uczniowie, a szczególnie nauczyciele, są do tego gotowi i czy resort zadba o środki do realizacji tych zadań – oto jest kolejne pytanie.
W gruntownym przyswajaniu wiedzy mają też uczniom pomóc 3 godziny konsultacji, przeznaczone na wypełnienie luk w opanowaniu programu.
Resort oświaty tego roku zadbał też o nowoczesne wyposażenie pracowni przyrody, biologii, chemii, technologii w ponad 700 szkołach (z ponad 1150). Jest to krok ku zaciekawieniu uczniów tymi dyscyplinami. I jest na to najwyższy czas, bo obserwujemy totalny brak chętnych do studiowania tych kierunków m.in. na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym od kilku lat.
Kto zrealizuje ambitne plany
Jak podaje statystyka, na Litwie w szkołach ogólnokształcących pracuje około 35 tys. nauczycieli. Czwarta ich część jest w wieku przedemerytalnym, jedna trzecia – w dość zaawansowanym. Ministerstwo przed początkiem roku szkolnego ogłosiło, że pragnie zatrudnić 1400 pedagogów. Zarówno matematyków, fizyków, chemików, biologów, jak i nauczycieli klas początkowych i przygotowawczych (dotyczy to szczególnie stolicy). Rozwiązanie problemu z kadrą może być w najbliższych latach wielce problematyczne, ponieważ decydenci od oświaty wybrali ambitną, ale dość ryzykowną drogę kształcenia przedmiotowców. Praktycznie likwidując przygotowanie ich na Uniwersytecie Edukologicznym – nie przydzielono tu finansowanych przez państwo miejsc, nadzieję pozyskania wysokiej kwalifikacji nauczycieli pokłada na tym, że specjaliści od poszczególnych dyscyplin po ukończeniu studiów zechcą podjąć dodatkowe kształcenie z pedagogiki i metodyki. Zakłada się, że do szkół trafią nie tylko fachowcy w swojej dziedzinie, ale też osoby zmotywowane do pracy pedagogicznej, które świadomie wybrały ten rodzaj pracy. Czy się sprawdzi? To jest kolejne pytanie, na które dostaniemy odpowiedź za dobrych kilka lat.
Tym bardziej jest to trudne pytanie, że zarówno prestiż, jak i wynagrodzenie za pracę pedagoga nie jest na odpowiednio wysokim poziomie. Zapowiadane podwyżki, wprowadzenie etatów wciąż są hamowane. Średnia gaża nauczyciela wynosi (według różnych obliczeń) około 650 euro. Ale ta średnia – to około 400 euro do ręki dla początkującego i nawet ponad tysiąc dla np. metodyka w prestiżowym wileńskim gimnazjum czy szkole prywatnej. Nawet bardzo kochającym dzieci i czującym powołanie do przekazywania wiedzy, trudno jest zdecydować się na ubogie życie inteligenta za nieco ponad minimum.
Wydaje się, że w tym temacie – przygotowania kadry – kierownictwu szkół (tonący powinien sobie radzić sam) warto pójść nieco zapomnianą ścieżką: namawiać na podjęcie studiów swoich absolwentów, by po ukończeniu nauki wrócili do swojej szkoły. Polskie szkoły znów być może będą musiały zwrócić się do Macierzy o pomoc w kształceniu specjalistów, jak to było na początku lat 90. ub. stulecia, kiedy na studia pedagogiczne do Polski udawało się sporo młodzieży z polskich szkół. Prawda, wielu, niestety, nie wracało. Więc może mając filię uczelni białostockiej da się ten problem rozwiązać na miejscu. O tym, że potrafimy się zmobilizować w chwili zagrożenia świadczy fakt z polonistyką na Uniwersytecie Edukologicznym. Tylko czy musimy czekać do ostatniej chwili?
Szkolna statystyka i polska działka w litewskiej oświacie
Ponad 330 tys. uczniów 1 września przekroczy progi 1150 szkół ogólnokształcących na Litwie. Wśród nich – 29 tys. pierwszoklasistów. I chociaż jest ich o dwa tysiące mniej niż w ubiegłym roku szkolnym, to w Wilnie liczba ich wzrosła o 400. W stolicy w szkolnych ławkach po raz pierwszy zasiądzie ponad 6800 dzieci. Będą to w zasadzie siedmiolatki. O przesunięciu wieku szkolnego o jeden rok (od 6 lat) resort obiecuje zadecydować w przyszłym roku.
Wzrost liczby uczniów klas pierwszych spowodował to, że aż w 15 szkołach Wilna musiano zakładać nowe klasy. I, oczywiście, w wielu prace remontowe zakłóciły święto. Najbardziej głośna stała się sprawa przenosin szkoły początkowej Vytės Nemunėlio. Zmiana lokalizacji z centrum na ul. Daukšos (budynku i otoczenia niezwykle zaniedbanego) wywołała protesty rodziców, które jednak w ostatecznym wyniku przekształciły się w forsowne wspomaganie remontu pomieszczeń, które na tydzień przed początkiem roku szkolnego były niemalże w całkowitej dewastacji. Nie świadczy to o wzorowej pracy odpowiedzialnych struktur wileńskiego samorządu, które ma pod swą kuratelą, skądinąd doskonale znany (wcale nie z najlepszej strony) dla polskiej społeczności wicemer z ramienia konserwatystów. Przypomnijmy, że to dzięki m.in. postawie pana Benkunskasa i jego towarzyszy z frakcji, polskie szkoły Wilna musiały stoczyć prawdziwe boje o możliwość uzyskania akredytacji na gimnazja, w tym – tzw. długie.
Prawda, dziś u progu 1 września, możemy czuć satysfakcję: zdegradowana do rangi podstawowej Szkoła im. Szymona Konarskiego, na mocy decyzji rady samorządu miasta, uzyskała szansę na bycie długim gimnazjum (o kierunku nowatorskiej przedsiębiorczości). Jak zaznaczył dyrektor placówki Walery Jagliński, przed szkołą stoi ambitne zadanie odbudowania pionu starszych klas. Wierzy, że to się uda, bowiem szkoła cieszy się dobrą renomą placówki oferującej solidną wiedzę i bardzo serdeczną i twórczą atmosferę, co we współczesnym świecie zagrożonym wyobcowaniem jest szczególnie ważne.
Z kolei Gimnazjum im. Adama Mickiewicza (uzyskało ten status jako pierwsze w 1989 roku) będzie mogło kompletować piąte klasy (dotychczas co roku musiało sobie ten „przywilej” wywalczyć, m.in. na mocy decyzji sądu) i zostać długim gimnazjum, realizując program ekologicznego i technologicznego środowiska. Klasy początkowe, z których narybek czerpie „Mickiewiczówka” znajdują się w szkole-przedszkolu „Źródełko” („Šaltinėlis”).
To dzięki determinacji szkolnych społeczności i aktywnej, bezkompromisowej postawie radnych wileńskiego samorządu z ramienia AWPL-ZChR zapadły te decyzje. Warto dodać, że status długiego gimnazjum w wyniku tej dwuletniej pracy uzyskała też Szkoła im. A. Puszkina (z rosyjskim językiem wykładowym i litewska szkoła w Fabianiszkach).
Do klas pierwszych z polskim językiem nauczania tego roku na przyjść 1060 uczniów. Właśnie tyle szkolnych wyprawek tradycyjnie zostanie dostarczonych na Litwę z Macierzy. Plecaki i jakościowe przybory szkolne otrzyma każde dziecko. Zostały one ufundowane ze środków Senatu Rzeczypospolitej Polskiej poprzez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
2 września w Wilnie, w Domu Polskim (podobnie jak i w ubiegłym roku), w obecności wysokich gości z Macierzy, m.in. przewodniczącej senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą Janiny Sagatowskiej, zostaną one wręczone przedstawicielom szkół z Wilna, rejonów: wileńskiego, trockiego, święciańskiego. Goście wraz z wyprawkami zawitają też do Solecznik.
Pomoc Polski dla oświaty polskiej na Litwie od lat stanowi istotny czynnik w podnoszeniu jej jakości i atrakcyjności. Wzorem poprzednich lat, latem wystartował projekt dofinansowania polskich placówek oświatowych na Litwie. Znaczące finansowanie zostało przeznaczone na bieżącą ich działalność ze środków Senatu RP za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, we współpracy ze Stowarzyszeniem Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”. Na mocy podpisanych ponad 150 umów z polskimi szkołami i placówkami przedszkolnymi na Wileńszczyźnie, każda z nich ma możliwość uzupełnić braki wyposażenia w sprzęt techniczny, doposażenia pracowni przedmiotowych, zakup pomocy metodycznych i dydaktycznych, akcesoriów sportowych, wyposażenia przedszkolnych placów zabaw itp.
Z satysfakcją należy odnotować, że oddana i wykwalifikowana praca nauczycieli, zdecydowanie rodziców, połączone z troską Macierzy dają wyniki. Polskie szkoły na Litwie, realizujące tradycyjny model nauczania i wychowania w języku ojczystym w oparciu o wartości chrześcijańskie, narodowe tradycje zdają egzamin.
Tego roku Progimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie (dyrektor Janina Wysocka) już przekroczyło liczbę tysiąca uczniów. Będą tu 4 pierwsze klasy i 3 zerówki, liczące po 25-28 uczniów. Jest to największa szkoła z polskim językiem wykładowym na Litwie, która w ciągu minionych lat potrafiła znaleźć skuteczną formę realizowania programu nauczania i wychowania, kształtowania aktywności uczniów, wypracowania własnych tradycji. M.in. progimnazjum aktywnie działa w rodzinie szkół im. Jana Pawła II.
Od lat cieszące się dobrą renomą Gimnazjum im. Wł. Syrokomli, mające bardzo solidny pion nauczania początkowego, tego roku ma 3 pierwsze klasy i tyleż zerówek. Warto odnotować, że podobnie jak i inne polskie szkoły, gimnazjum jest odpowiednio przygotowane do realizowania ujednoliconego programu nauczania języka litewskiego w klasach 1-10. (To „ujednolicenie”, które rozpoczęto „od głowy” – klas maturalnych, które postawiło placówki mniejszości narodowych przed faktem dokonanym, wbrew protestom i faktom, wymaga wielkiego wysiłku i dodatkowej pracy zarówno od uczniów jak i nauczycieli). Nowe podręczniki do nauki litewskiego z serii „Taip”, ćwiczeniówki, dzielenie klas na grupy i przeszkoleni odpowiednio lituaniści, pozwolą gimnazjum solidnie wystartować w realizacji tego niełatwego zadania. Dzieci z polskich rodzin od klasy pierwszej będą musiały równolegle się uczyć dwóch „ojczystych” języków. Z których jeden – polski – jest takim, zaś litewski – państwowy – będą musiały w takim stopniu opanować.
Nie będzie to łatwe, bo dzieci przychodzą do szkoły, jak zaznaczyła wicedyrektor Helena Marcinkiewicz, z bardzo różnym poziomem jego znajomości. Jednak szkoła uczyni wszystko, by w maksymalnym stopniu te różnice zniwelować.
W wileńskiej dzielnicy Nowa Wilejka w języku polskim najmłodsze dzieci pobierają naukę zarówno w Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego (dyrektor Helena Juchniewicz), gdzie tego roku jest jedna pierwsza klasa i zerówka oraz w szkole- przedszkolu „Zielone Wzgórze” ( dyrektor Tatjana Urbonienė), gdzie również na polskie dzieci czeka klasa pierwsza i zerowa.
Jak zaznaczyła Helena Juchniewicz, polska szkoła, w odróżnieniu od innych, oferuje dzieciom bardzo szeroki wachlarz zarówno zajęć pozalekcyjnych, jak też atrakcyjnych projektów, w tym, realizowanych wspólnie z Macierzą. Uczniowie mają możność zwiedzać i odpoczywać w Polsce, co pozwala im mieć o wiele atrakcyjniejsze zarówno ferie jak i wakacje. Rodzice, wśród których jest wielu wychowanków szkoły, to doceniają i wybierają dla swego dziecka placówkę z ojczystym językiem nauczania.
Życzyć jedynie wypada, by taką decyzję podejmowano w każdej polskiej rodzinie na Wileńszczyźnie. Sukcesów i realizacji planów oraz miłej i serdecznej atmosfery, towarzyszącej nauce i pracy chcemy życzyć wszystkim uczniom i nauczycielom.