W obronie szkół, w obronie dzieci

W poniedziałek, 1 czerwca, odbył się w Wilnie, na placu Kudirki przed siedzibą rządu wiec, którego uczestnicy domagali się akredytacji szkół mniejszości narodowych zgodnie z ich wyrażoną wolą. Przy gmachu rządu zebrało się około dwa tysiące osób: uczniów, rodziców, pedagogów, działaczy społecznych i polityków.

Symbolicznie, że to właśnie 1 czerwca, w Międzynarodowym Dniu Ochrony Praw Dziecka same dzieci, ich rodzice i nauczyciele wyszli na wiec, by stanąć w obronie swoich praw do nauki w szkołach z ojczystym językiem nauczania, których sieć tradycyjnie ukształtowała się w Wilnie oraz okolicznych rejonach; obronie statusu tych placówek, które np. w Wilnie pozwalają dzieciom należącym do mniejszości narodowych pobierać naukę od klasy pierwszej do matury w poszczególnych dzielnicach, zaś w rejonach – w osiedlach, w promieniu których mieszkają.

Uczestnicy wiecu protestowali również przeciwko dyskryminującemu uczniów szkół mniejszości narodowych ujednoliconemu egzaminowi z języka litewskiego, który właśnie tego dnia odbywał się na Litwie. A politycy, nawet ci z najwyższej półki – w osobie pani prezydent i wysocy urzędnicy – dyrektor centrum egzaminacyjnego, zapewniali bezwstydnie z ekranów telewizorów, że 800 godzin różnicy w liczbie godzin nauczania tego przedmiotu można nadrobić wiedząc o tym zawczasu, wystarczy tylko pracować. Twierdząc cynicznie, że obowiązujące ulgi w ocenie prac – możliwość popełnienia większej liczby błędów (obowiązująca do roku 2019) i trafiające się (kilkakrotnie rzadziej niż przed sławetną reformą) wysokie oceny na egzaminie świadczą o tym, że uczniowie szkół mniejszości narodowych mogą podołać ujednoliconemu egzaminowi.

Owszem, mogą, tylko jakim kosztem. Powstaje jednak pytanie: dlaczego w kraju zwanym demokratycznym, należącym do Unii Europejskiej, która w swoich założeniach i dokumentach zwraca szczególną uwagę na równe prawa i przestrzeganie praw mniejszości narodowych (nauczona smutnym doświadczeniem historycznym), młodzież szkolna akurat należąca do mniejszości musi być poddawana kilkakrotnie większemu wysiłkowi w przygotowaniu do obowiązującego egzaminu niż ich rówieśnicy ze szkół „większości”?

Niestety, na te pytania politycy i urzędnicy mają jedynie demagogiczne odpowiedzi o obowiązujących wszystkich jednakowych zasadach. Zapominają cynicznie o tym, że po to, by sprostać tym zasadom, potrzebny jest jak minimum jednakowy start. A ten dalece odbiega od równości: oprócz już wymienionych kilkuset godzin, brak jest odpowiednich metodyk nauczania, podręczników, praktyki… Dopiero powstają. Nie ma też nadal ciągłości, bo ujednolicanie nauczania języka litewskiego rozpoczęto od głowy – matury, stopniowo obniżając do szkoły podstawowej i początkowej.
Organizatorzy wiecu – przedstawiciele Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, komitetów strajkowych oraz uczestnicy w swych wystąpieniach oraz petycji przekazanej do rządu na ręce wicekanclerza Rimantasa Vaitkusa (m. in. byłego wiceministra oświaty i nauki z ramienia socjaldemokratów) po raz kolejny żądali (przypomnijmy, że przeciwko założeniom Ustawy o oświacie z marca 2011 roku zostało zebranych 60 tysięcy podpisów rodziców i opiekunów, odbył się wielotysięczny przemarsz i wiec, strajki w szkołach), by polskie, a także rosyjskie i innej narodowości dziecko i młody człowiek na Litwie mogli pobierać naukę na jednakowych zasadach i tak jak ich rówieśnicy ze szkół z państwowym językiem nauczania nie musieli koczować ze szkoły do szkoły z różnych dzielnic miasta, tylko mogli kontynuować naukę w posiadających wieloletnie chlubne tradycje placówkach oświatowych, których remont, wyposażenie zawdzięczają jakże często Państwu Polskiemu, rodzicom, którzy – warto o tym pamiętać urzędnikom – płacą podatki, pracują dla tego kraju, a ich przodkowie – autochtoniczni mieszkańcy – od wieków przyczyniali się do rozwoju tego kraju, jego odbudowy po wojnie.

Reforma zakłada, że do 1 września 2015 roku na Litwie nie ma być szkół średnich. Szkoły początkowe, progimnazja lub szkoły podstawowe oraz gimnazja – to ma być struktura prowadząca do matury. Powstaje jednak pytanie, dlaczego istniejące szkoły trzeba na gwałt dzielić i rozdzierać o ile spełniają wymogi, odpowiadają kryteriom stawianym gimnazjom. Czy tylko dlatego, że mają powstać oddzielne jednostki. Jeżeli wierzyć urzędnikom, że szkoły mniejszości są nazbyt mało obciążone (jednak np. szkoły polskie w Wilnie nie odczuwają zbyt dużych luksusów lokalowych), to tym bardziej można na ich bazie, pod jednym dachem, kształtować tzw. długie gimnazja, które mają racje bytu na obrzeżach miasta, w odległych dzielnicach czy osiedlach.

Wydaje się, że jest tu wyraźny brak chęci wyjścia naprzeciw potrzebom mniejszości, czy wręcz dokuczyć, by pokazać rodzicom, że oddając dzieci do szkół nie z państwowym językiem nauczania będą mogli ciągle się spodziewać przykrych niespodzianek.

Argument o tym, że litewskie szkoły też podlegają identycznej reorganizacji nie przekonuje. Bo np. w dzielnicy Żyrmuny mamy kilka szkół litewskich początkowych, podstawowych i gimnazjów. Zaś dzieci polskie z tak rozległego terenu jak dzielnica Żyrmuny, ul. Kalwaryjska, Śnipiszki, Werki, Wyszary, Szeszkinia, Fabianiszki, mają jedynie „Syrokomlówkę”. Dodając okolicy Wołokumpi, Antokola, Holenderni, Batorowego Traktu, Zarzecza do ich dyspozycji dochodzi szkoła „Lelewela” i jej filia „Wiwulskiego” (m. in. warto pamiętać, że „Lelewela” przed paroma laty część swych budynków oddała do dyspozycji sąsiedniej litewskiej szkoły).

Takie dzielnice jak Poszyłajcie, Justyniszki, Zameczek, Wirszuliszki, Karolinki, Lazdynai mają szkołę początkową (połączoną z przedszkolem) „Wilia”, progimnazjum i gimnazjum im. Jana Pawła II oraz pion w szkole w Lazdynai. Czy to są zbyt wielkie luksusy? Dla pozostałych dzielnic: Starówki, Centrum, Nowego Miasta, okolic Porubanku, dworca kolejowego, dzielnicy Subocz jest szkoła podstawowa na Lipówce i średnia im. Sz. Konarskiego oraz Gimnazjum im. A. Mickiewicza. Wydaje się, że każdy uczciwy polityk i urzędnik patrząc na tę „geografię” musiałby przyznać, że istniejące szkoły o obecnym statusie mają rację bytu, o ile, oczywiście, sprostają jedynemu kryterium – jakości nauczania na odpowiednim poziomie.

A to, że pod jednym dachem będzie się mieściło, dajmy na to, progimnazjum i gimazjum, o ile długie gimnazjum nijak urzędasom nie pasuje, to jest sprawa do załatwienia. I nie muszą tu szkoły litewskie czuć się pokrzywdzone, bowiem mają całkiem inną siatkę. Ale dziś jest tak, że ci sami urzędnicy co odmawiają akredytacji polskim placówkom na tzw. długie gimnazja, przyzwolenie na takowe wydają litewskim. Czy to nie paradoks, a raczej wyraźna dyskryminacja.

Jak mówili organizatorzy wiecu, w Wilnie zagrożone pozostają takie szkoły średnie z polskim językiem nauczania (o rosyjskich tu nie będę mówiła, chociaż ich przedstawiciele też brali udział w wiecu, pomimo zapewnienia niektórych rosyjskich polityków, że nie podzielają idei organizatorów wiecu) jak: im. Wł. Syrokomli, im. Lelewela, im. Sz. Konarskiego, w Lazdynai. W rejonie wileńskim są to szkoły średnie w Egliszkach im. św. Jana Bosko (doskonale wyremontowana i wyposażona, z od lat pielęgnowanymi wartościami i tradycjami), w Miednikach – św. Kazimierza oraz w Zujunach. W solecznickim – im. A. Mickiewicza w Dziewieniszkach i im. E. Orzeszkowej w Białej Wace oraz w rejonie trockim – szkoła średnia w Połukniu.

Zabierający głos uczniowie starszych klas, rodzice, dziadkowie, radni stołecznego samorządu, przedstawiciele społeczności z rejonów, politycy z ramienia AWPL podkreślali, że czują się dyskryminowani i nie pozwolą krzywdzić dzieci. Na 3 czerwca ogłosili strajk ostrzegawczy – dzieci mają nie iść do szkół. Uczestnicy zaznaczyli, że akcje protestacyjne będą kontynuowane. W petycji, którą przedstawiciele uczestników wiecu skierowali na ręce wicekanclerza rządu Rimantasa Vaitkusa (który notabene nazwał wiec politykowaniem i zaznaczył, że to samorządy mogą decydować o akredytacji lub nie im podległych szkół, bo finansowanie szkół nie uległo zmniejszeniu) mówi się o tym, by decydenci do spraw oświaty (na różnych szczeblach: samorządowym, ministerialnym, sejmowym) zezwolili na akredytowanie we wszystkich wspomnianych szkołach programów kształcenia średniego i zachowania w tych placówkach pobierania nauki od klasy 1 do 12; opracowały takie kryteria tworzenia sieci szkół prowadzących formalne kształcenie, które zapewnią zachowanie wszystkich szkół średnich mniejszości narodowych; uchylenie podczas bieżącej wiosennej sesji Sejmu RL zapisów o oświacie dotyczących kształcenia mniejszości narodowych; zrezygnowania z ujednoliconego egzaminu maturalnego z języka litewskiego jako ojczystego i języka litewskiego jako państwowego; włączenie egzaminu z języka ojczystego (polskiego, rosyjskiego, białoruskiego) na listę obowiązkowych egzaminów maturalnych; zrezygnowania z dyskryminującej zasady utrzymywania litewskich szkół kosztem polskich i rosyjskich; zwiększenia do 50 proc. koszyczka ucznia w szkołach mniejszości narodowych na organizowanie procesu nauczania.

Czy deklarowana jedność mniejszości polskiej i rosyjskiej tak trudno budowana, a tak usilnie niszczona przez decydentów, stanowcza wola i determinacja pozwolą poczynić chociaż minimalny krok do przodu w sprawie zachowania tradycyjnego pod względem formy i treści szkolnictwa w języku mniejszości narodowych, a dyskryminujące ustalenia co do ujednoliconego egzaminu zostaną zlikwidowane trudno dziś sądzić. Z wypowiedzi i reakcji polityków i urzędników wygląda na to, że nie bardzo się przejmują protestami. Jednak wierząc w to, że kropla drąży kamień bądźmy dobrej myśli i po prostu konsekwentnie dbajmy o swoje, stanowczo i twardo wyłuszczając swoje racje i żądając nie deklaratywnych, lecz rzeczywistych, demokratycznych i zgodnych z zasadami wspólnoty, do której należymy, rozwiązań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.