Społem budowana szkoła

Przed 20 laty na mapie Wilna znalazła się nowa placówka oświatowa z polskim językiem nauczania. Jej potrzeba zaistniała, kiedy na fali odrodzenia narodowego do szkół polskich przyszła rekordowa liczba dzieci. Zbudowana na koszt Państwa Polskiego dostąpiła zaszczytu nosić imię naszego wielkiego rodaka Jana Pawła II. A jej czcigodny patron, będąc z wizytą w Wilnie, wyraził nadzieję, że „Jan Paweł II czegoś w tej szkole nauczy”. O tym, jak odbywało się to budowanie szkoły w sensie dosłownym i przenośnym rozmawiamy z jej „budowniczym”, obecnie dyrektorem Gimnazjum im. Jana Pawła II, Adamem Błaszkiewiczem.

?Panie dyrektorze, cofnijmy się do początku lat 90. i przypomnijmy sobie, jak się zrodziła idea budowy tej najmłodszej polskiej szkoły w Wilnie.
Będąc dyrektorem szkoły w Kolonii Wileńskiej zostałem z tej dzielnicy wybrany do Rady miejskiej – jej pierwszego składu po ogłoszeniu przez Litwę niepodległości. Znalazłem się w komisji oświatowej i właśnie wtedy społeczność polska miasta, rodzice uczniów z nowych dzielnic, takich jak Wirszuliszki, Justyniszki, Poszyłajcie zaczęli sygnalizować potrzebę powstania nowej polskiej szkoły. Ich dzieci uczęszczały wówczas do klas polskich w szkołach rosyjskich, a istniejące szkoły z ojczystym językiem nauczania były przepełnione.

Właśnie z inicjatywy tych rodziców i osób zaangażowanych, wśród których byli Janina Czyż, Anna Milejszo, Bogdan Sobieski, Czesław Okińczyc, Czesław Mickiewicz, została założona Fundacja Budowy Szkoły Polskiej w Wilnie. Miała ona ubiegać się o pozwolenie na budowę oraz zatroszczyć się o pieniądze na jej realizację. Na początku lat 90., w czasie blokady ekonomicznej, w Wilnie nic się nie budowało, a już rozpoczęte budowy stały zakonserwowane.

Nam chodziło o budynek w dzielnicach Wirszuliszki czy Justyniszki. Akurat w Justyniszkach czekał na lepsze czasy taki kikut szkoły: były ściany, dach. Podjęliśmy starania u władz miejskich, by oddano ten niewykończony obiekt na potrzeby społeczności polskiej. Ogromną pracę w dostarczaniu argumentów, świadczących o potrzebie budowy polskiej szkoły, dokonały wtedy nauczycielki Krystyna Żabiełowicz, Teresa Kuftina, Janina Skilienė, Maria Zdaniewicz, sporządzając spisy dzieci, które miały się uczyć w tej placówce. I chociaż decydenci uważali, że należy budować szkoły litewskie, to jednak zgodę otrzymaliśmy, bowiem widzieli ogromną determinację społeczności polskiej. Pozostawało pokonać jeszcze jedną przeszkodę – brak pieniędzy. W sprawie finansowania budowy zwróciliśmy się do Macierzy. Rząd polski, poprzez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, podjął się finansowania tego projektu. Jednak musieliśmy mieć decyzję, że będzie to szkoła polska. No, i potrzebny był dyrektor, który by się zaopiekował budową.

?Tak pan został dyrektorem, a raczej zamienił pan dyrektorowanie szkołą w Kolonii Wileńskiej na Wilno.
Zostałem dyrektorem jeszcze nie istniejącej szkoły. Budowa trwała dwa lata i chociaż był to bardzo niełatwy okres, jednak napawało optymizmem zaangażowanie całej społeczności polskiej, mass mediów (Radia „Znad Wilii”, gazety „Kurier Wileński”). W ciągu tych paru lat we wtorki i piątki na budowę przychodzili wilnianie, by pomóc w pracach budowlanych, sprzątaniu; ofiarowali datki, przynosili różne potrzebne rzeczy. Bardzo wielu ludzi czynnie się zaangażowało w tę sprawę. Nie wymienię wszystkich, oczywiście, ale byli wśród już wymienionych również Józef Sztop, Henryk Malewski. Ludzie poświęcali swój wolny czas dla sprawy społecznej. To był naprawdę wielki czyn.

?I nastał piękny dzień – 1 września 1994 roku, kiedy szkoła otworzyła swe podwoje.
Rozpoczęliśmy rok szkolny, chociaż jeszcze trwała budowa. Mieliśmy 1764 uczniów i 12 pierwszych klas! Te liczby udowadniały najlepiej, jak wielka była potrzeba powstania naszej szkoły. Przyszły do niej dzieci z okolicznych szkół, gdzie były klasy polskie, przyszli nauczyciele; z Jerozolimki przyszła cała klasa 10. W ten sposób skompletowaliśmy zespół nauczycielski i uczniów, nie mieliśmy tylko klasy maturalnej.

Szkoła nam rosła z roku na rok. I już w latach 1997/98 mieliśmy 2221 uczniów i pracowaliśmy od godz. 8 do 19. To była jedna z największych szkół w mieście. Nie było łatwo zapewnić dobre warunki do nauki i pracy nauczycieli.

?Więc to zadecydowało, że na fali reorganizacji szkół, zdecydowaliście się na jej podział. W wyniku czego mamy teraz dwie placówki noszące imię wielkiego patrona: Progimnazjum i Gimnazjum im. Jana Pawła II.
Decyzję tę podjęliśmy w 2002 roku. Udało się nam pozyskać budynki szkoły w Karolinkach. Co prawda, bardzo zdewastowane: pierwszej zimy mieliśmy zaledwie 6 stopni C. W klasach 9-12 mieliśmy 800 uczniów, zgłosiliśmy chęć przystąpienia do akredytacji na gimnazjum. Od 2004 roku mamy ten status i jesteśmy dostatecznie nowoczesną placówką.

?Czy ten podział nie był zbyt bolesny?
Raczej nie. Wraz ze swymi uczniami wyszli ci nauczyciele, którzy pracowali w starszych klasach. Jeszcze będąc szkołą średnią preferowaliśmy taki system, by nauczyciele specjalizowali się – pracowali (o ile było to możliwe) w jednym pionie. Bo trudno sobie wyobrazić, że pedagog potrafi się jakościowo przygotować codziennie np. do sześciu lekcji w różnych pionach. Niestety, czasami musi to robić, ale to nie jest dobre ani dla nauczyciela, ani uczniów. Dobrze przygotowany do lekcji nauczyciel – to aktualnie przygotowany: w konkretnym dniu, dla konkretnych uczniów, praca indywidualna daje wyniki.

Dziś mamy nieco ponad 400 uczniów w 17 kompletach klasowych, pracuje z nimi 56 nauczycieli.

?Przypuszczam, że to budowanie szkoły w przenośnym znaczeniu jest trudniejsze niż wznoszenie murów.
Zawsze chciałem być nauczycielem, uczyć. Myślę, że moi koledzy – nauczyciele, też tego pragną. Jednak najlepszy nauczyciel nie może dać więcej wiedzy niż uczeń zechce (czy też może) przyjąć. Bardzo ważna jest motywacja. Zauważmy, prawie każdy młody człowiek ma dziś prawo jazdy. Poznanie przepisów ruchu drogowego, umiejętności prowadzenia samochodu wymagają wiele wysiłku, ale młodzi dają radę, bo tego chcą. A wielu z nich potrafi powiedzieć, że nie może dać rady np. z matematyką. Gdyby wkładali tyle zapału do uczenia się wzorów matematycznych, ile do poznania teorii jazdy, nie musieliby narzekać, że nie są zdolni np. do algebry.

Staramy się poznać motywację swoich uczniów, ją kształtować. Dobrze jest wtedy, kiedy mamy sprzymierzeńców w rodzicach. Niestety, oni często uważają, że podstawowym obowiązkiem jest ubrać i nakarmić dziecko, a o wychowanie i kształcenie ma zadbać szkoła. Dobrze, że teraz studia cieszą się popularnością. Młodzież nasza praktycznie niemal w 100 proc. wybiera dalszą naukę. Ale czasami jest tak, że lepiej być dobrym elektrykiem czy stolarzem niż kiepskim lekarzem. Staramy się pomagać swoim uczniom w poznawaniu siebie i swoich zdolności, kształtować motywacje. W holu szkoły każdego spotyka motto. Są to słowa naszego patrona o tym, że mamy od siebie wymagać nawet wtedy, kiedy inni od nas nie wymagają. Chcemy, by młodzież zrozumiała jego sens.

?Gimnazjum im. Jana Pawła II jest w czołówce polskich szkół, wasi maturzyści wypadają najlepiej na egzaminach państwowych, olimpiadach, konkursach, podejmują prestiżowe studia na Litwie, w Polsce, Europie. Czy możemy mówić o tym, że najlepsze polskie gimnazjum jest konkurencyjne wobec prestiżowych litewskich?
Nasi absolwenci, a mieliśmy ich 1964, są dobrze przygotowani. Ale nie zapominajmy o tym, że do tych najlepszych gimnazjów litewskich – w Wilnie to Liceum Wileńskie, Gimnazjum Žirmūnų – uczniowie się dostają w wyniku konkursu, są w stu procentach zmotywowani. Nam też by się przydała taka placówka dla tych, którzy chcą się nie tylko uczyć, ale się nauczyć.

Chcę jednak podkreślić, że współpracujemy z wileńskimi gimnazjami: Žirmūnų, Biržiškos, Žemynos i Daukanto. Wspólnie – uczestniczyły też gimnazja prestiżowe z Polski – braliśmy udział w historycznej konferencji nt. Powstania Styczniowego. I muszę z satysfakcją przyznać, że nasi uczniowie byli na poziomie. Taka konfrontacja dobrze robi: poznajemy lepiej młodzież litewską, a oni nas. I już nie powstaje u nich pytanie, czy z uczniami od Jana Pawła II można się domówić w języku litewskim. A takie mają wrażenie „dzięki” propagandzie, nieżyczliwym politykom i stronniczym mediom.

?Jako nauczyciel, wychowawca młodzieży, jak pan ocenia współczesnych młodych ludzi?
Są podobni do swych rówieśników sprzed lat. Tak samo otwarci, naiwni, aktywni i wrażliwi, łatwo ich zranić. Jednak mając ogromne możliwości zdobywania informacji, nie potrafią na dłuższą metę skoncentrować swojej uwagi na jednym zagadnieniu. Dlatego trzeba do nich przemawiać w innym, zrozumiałym dla nich języku, stosować inne metody, by zechcieli ciebie słuchać i rozumieć. Tak naprawdę budowanie szkoły (nie jej murów) polega na tym, by stworzyć jeden organizm dążący do wspólnego celu. W szkole jest to zdobywanie wiedzy. Dobrze jest wtedy, kiedy nauka w zespole staje się modna.

Cóż, życzyć więc wypada, by moda na naukę nie przemijała.

Rozmawiała Janina Lisiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.