„A oni szli i szli niepokonani…”

…przez lasy podwileńskie, bezdroża Nowogródczyzny; krwawe starcia pod Worźnianami, Murowaną Oszmianką, Surkontami, walki o butami wciąż nowych okupantów deptane Wilno… Szli do zwycięstwa.
Niestety, ono było daleko. Wtedy nie wiedzieli, że ta ich droga do wolnej Polski będzie trwała prawie pół wieku. Będzie znaczona więzieniami na Łukiszkach i Łubiance, Boguszami i Miednikami, Kaługą, łagrami sowieckimi i zesłaniami, przesuwaniem granic i utratą prawa powrotu do ojczystych stron… Na tej drodze były też katownie UB i więzienia już w pojałtańskiej Polsce. Naznaczeni piętnem „bandytów”, prześladowani i szykanowani tylko za to, że pozostali zawsze wierni raz złożonej Ojczyźnie przysiędze. Ciągle szli ku wolnej Polsce: przez czerwiec 1956, grudzień 1970, lata „Solidarności” i noc stanu wojennego, czerwiec 1989… Już nie dla siebie jej pragnęli – dla dzieci, wnuków… Zwyciężyli. Dziś młodzi – wdzięczni za ich wytrwałość i upór, wiarę i nadzieję – silnymi głosami intonowali pieśń, w której słowa „śpiewajmy pamięć o tych chłopakach, śpiewajmy pamięć o tych dniach” znaczą jedno: pamięć jest żywa.

Obchody 70. rocznicy operacji „Ostra Brama” zostały zainaugurowane w Wilnie przez Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej, Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Związek Polaków na Litwie. Trwające w dniach 6-8 lipca stały się nie tylko wzruszającą powtórką z historii, ale też świadectwem, że pamięć, wbrew przemijaniu czasu i ludzi, żyje.

Niedzielna Msza św. w wileńskim kościele pw. św. Teresy i modlitwa przed obrazem Matki Miłosierdzia w Ostrej Bramie były 6 lipca wyjątkowe. Nie z powodu licznie przybyłych wiernych i honorowych gości, lecz udziału w niej tych, dla których miejsce to w okresie ich pięknego, długiego życia ciągle było symbolem wiary i nadziei, nadziei powrotu chociaż jeszcze raz…

W 70. rocznicę walk o swoje miasto kilkudziesięciu żołnierzy Armii Krajowej, uczestników tamtych wydarzeń powróciło do Wilna. Więc mieli za co dziękować Matce Ostrobramskiej. A dla tysięcy ich kolegów pożegnanie na zawsze z ukochanym miastem nastąpiło w lipcowych dniach 1944: jedni polegli na polu chwały w ojczystej ziemi, drudzy w dalekiej Syberii, inni już w Polsce nie doczekali zmian, które pozwoliłyby im w mundurach i z orzełkiem w koronie na rogatywkach tu powrócić. Nie każdy bowiem miał w sobie tyle sił, by do rodzinnego miasta, tych miejsc utraconych, przyjechać jako zwykły turysta…

W pełnej gali, z biało-czerwonymi flagami udali się tuż po modlitwie do kolejnego, świętego dla Polaków miejsca: na cmentarz na Rossie, gdzie w kwaterze wojskowej spoczywają legioniści i Serce Marszałka, na którego życia przykładzie uczyli się w międzywojennym dwudziestoleciu rozumieć, co znaczą słowa: honor, wolność, Ojczyzna i tego, jak Polskę kochać.

Żołnierzy Armii Krajowej, kombatantów z Macierzy, Białorusi, członków Wileńskiego Klubu Weteranów AK oraz wszystkich obecnych chór z Konina przywitał Hymnem Łagierników – rzadko który z weteranów nie zaznał doli zesłańca. Zaszczyt zapalenia ognia pamięci przypadł w udziale major dr Stefanii Szantyr-Powolnej – honorowemu prezesowi Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK oraz płk. Tadeuszowi Bieńkowiczowi – prezesowi Polskiego Związku Więźniów Komunizmu w Krakowie. Przemawiając do zebranych nie kryli wzruszenia.

Wilno dla pani Stefanii jest miastem rodzinnym, wyrosła w domku z ogródkiem na ulicy Krakowskiej, była uczennicą szkoły podstawowej nr 9, a później Gimnazjum Kupieckiego na Wileńskiej. Do walki ze zmieniającymi się okupantami ona i jej koledzy stanęli bez wahania, tak byli wychowani przez rodziny, szkołę. Rodzice, kiedy zobaczyli u niej broń, zrozumieli, że ich niespełna szesnastoletnia córka należy do konspiracji. Nie bronili jej tego, sami brali udział w walce o niepodległość Polski przed 20 laty. Pani Stefania była świadkiem składania na Rossie Serca Marszałka. Był dla ówczesnej młodzieży ideałem.. Droga do wolnej, wymarzonej Polski, jak zaznaczyła pani major w naszej rozmowie, była dla jej pokolenia długa i trudna: walka zbrojna, aresztowania, łagry. Ona, dwudziestoletnia dziewczyna została aresztowana w grudniu 1944 i do sądu – w marcu 1945 r. – była przetrzymywana w więzieniu przy ul. Słowackiego, potem na Łukiszkach. To o niej, drobniutkiej dziewczynie o niebieskich oczach i pięknych warkoczach śledczy NKWD mówił: „Jesteś żelazna. Gdyby wszyscy tacy byli, mielibyście tę swoją Polskę”. Te słowa „pochwały” przeplatał przekleństwami. Była dumna, wytrwała. Dostała 10 lat łagrów za działalność antypaństwową. Była w Uchcie i Workucie – tu pracowała przy budowie kolei, która nigdy nie została ukończona, a pochłonęła życie setek tysięcy ludzi. Wspomnienia z tamtych lat są niezwykle ciężkie. Nie wróciła już do Wilna, tylko do Polski. W Gdańsku ukończyła studia medyczne, tak sobie przyrzekła – to marzenie akurat się spełniło.

Przemawiając na wileńskiej Rossie major Stefania Szantyr-Powolna zaznaczyła, że ona i ci, co wrócili (gdzie spoczywa wielu towarzyszy broni do dziś nie jest wiadome) dziękują Tej, co w Ostrej świeci Bramie. Czuje się szczęśliwa, że mogła być tego dnia w tym miejscu. Czas, jak wyznała, zaciera szczegóły, ale kiedy patrzy na te domy, kościoły, to „z każdego kąta wracają wspomnienia z warkoczami i skrzydłami młodości u ramion. Kiedy myślę czy mówię – Wilno, to w sercu czuję Ojczyznę, czuję Polskę”.

Pułkownik Tadeusz Bieńkowicz ps. „Rączy” pochodzi z Lidy. Był w oddziale Jana Borysewicza „Krysi”. W naszej rozmowie opowiadał o tym, że po to, by walczyć, musieli zdobyć broń na wrogu. Doskonale pamięta akcję rozbicia komisariatu w Koleśnikach oraz zdobycie w styczniu 1944 roku więzienia w Lidzie, z którego uwolnili 80 osób skazanych na śmierć.

Przemawiając na Rossie przypomniał o losie 6 tysięcy żołnierzy AK, którzy aresztowani przez Sowietów zostali wysłani do Kaługi. Mieli zasilić wojsko sowieckie. Nie zgodzili się złożyć przysięgi. Po latach łagrów powróciła zaledwie połowa z nich…

Na Rossie głos zabierał szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych dr Jan Stanisław Ciechanowski, profesor Andrzej Krzysztof Kunert – sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Andrzej Siedlecki – prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK. Jan Stanisław Ciechanowski dziękował żołnierzom AK za wysiłek zbrojny oraz upamiętnienie miejsc spoczynku kolegów, zachowanie pamięci o nich. Wspomniał również o tym, że 6 lipca jest obchodzone Święto Narodowe Litwy, bez której wolności nie moglibyśmy tak uroczyście obchodzić tej ważnej dla nas daty. Dziękował starszemu pokoleniu za „przekazanie pochodni polskiej wolności”. Symboliczne, że w trakcie jego przemówienia nad wileńską Rossą z potężnym hukiem przeleciały dwa natowskie myśliwce, które strzegą bezpieczeństwa krajów bałtyckich.

O pogmatwanej historii i działalności Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa mówił jej sekretarz. W swym wystąpieniu piękne słowa o Armii Krajowej wypowiedziane przez naszego Wielkiego Rodaka św. Jana Pawła II przy pomniku pomordowanym i wywiezionym: „Armia Krajowa jest perłą w historii narodu polskiego” przypomniał zebranym b. prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK Andrzej Siedlecki. Towarzyszy broni, legendarnych dowódców i ich czyny wymienił prezes Okręgu Wileńskiego AK Włodzimierz Mikuć.

Pieśni towarzyszące walkom o wolność Ojczyzny i zrywom patriotycznym jej obywateli uświetniły uroczystość nad którą czuwał członek zarzącu Stowarzyszenia Artur Kondrat, a wieńce, kwiaty i zapalone znicze przez już wymienionych uczestników oraz konsula generalnego, kierownika wydziału konsularnego Ambasady RP w Wilnie Stanisława Cygnarowskiego, przedstawicieli Stowarzyszenia Armii Krajowej na Białorusi na czele z kpt. Weroniką Sebastianowicz, Związku Polaków na Litwie na czele z prezesem Michałem Mackiewiczem, „Macierzy Szkolnej” z prezesem Józefem Kwiatkowskim, ministra Jarosława Niewierowicza, kombatantów, harcerzy, wilnian i gości były tym skromnym hołdem jaki dziś żyjący, cieszący się wolnością i niepodległością mogli oddać przedstawicielom pokolenia, którzy o te wartości walczyli z bronią w ręku.

Uroczystą akademię poświęconą 70. rocznicy operacji „Ostra Brama” w Domu Polskim w Wilnie poprzedziło otwarcie wystawy wileńskiego fotografika Jerzego Karpowicza pt. „Miejsca pamięci narodowej na Ziemi Wileńskiej”. Zapraszając do obejrzenia tej oryginalnej kroniki pamięci składającej się z ponad 70 zdjęć, Michał Mackiewicz – prezes Związku Polaków na Litwie – przypomniał obecnym, że na naszych barkach leży trud zachowania wileńskiej historii Armii Krajowej, polskiej historii, bowiem jesteśmy cząstką narodu polskiego i nic i nikt nie jest w stanie tego zmienić. Prezes zauważył, że my, Polacy mieszkający na Wileńszczyźnie i etnicznej Litwie, odczuwamy głęboką więź duchową z całym narodem i kochamy Polskę taką jaka ona jest. Kochamy też naszą ziemię, nasz kraj i tak będzie zawsze. O tym świadczą m. in. fakty dbałości o zachowanie pamięci o prawdziwej historii tej ziemi, która jest upamiętniona w Zułowie (którym się opiekuje ZPL), w Alei Pamięci Narodowej – zdjęcia ukazujące zmiany, jakie zaszły w tym ważnym dla naszego narodu miejscu też znalazły się na tej wystawie.

Uroczystości z okazji kolejnych rocznic historycznych wydarzeń, prace nad uporządkowaniem grobów poległych żołnierzy AK, upamiętnienie miejsc martyrologii Polaków na Ziemi Wileńskiej znalazły się na zdjęciach, które nie tylko oglądali, ale też komentowali kombatanci. W większości wydarzeń brali udział członkowie Klubu Kombatantów Armii Krajowej, którego rejestracja na Litwie nastąpiła dopiero w roku 2004, a starania o to podjęli wiarusi jeszcze w roku 1989.

Na początku lat 90. ich organizacja, jak wspomina pan Stanisław Poźniak, liczyła ponad 70 osób. Niestety, wielu kolegów nie doczekało ani rejestracji, ani tegorocznych obchodów 70-lecia wyzwolenia Wilna. Dziś żyjący – w lipcu 1944 najmłodsi – liczą z górą 80 lat. Wacław Pacyno, Stanisław Rodziewicz, nieobecny ze względu na stan zdrowia Władysław Korkuć – szeregi wciąż się, niestety, przerzedzają. Pan Poźniak był łącznikiem, dostawał też zadania przeniesienia broni, amunicji. Pracował na kolei. Jak i inni koledzy wniósł swój wkład do sprawy przyśpieszenia wyzwolenia ojczystej ziemi.

Wiele wspomnień ożywiła ta wystawa w sercu wilnianki (obecnie mieszkanki Szczecina) Stanisławy Kociełowicz. Absolwentka wileńskiej Piątki, harcerka biorąca czynny udział w działalności patriotycznej, została skazana na osiem lat pozbawienia wolności za przynależność do nielegalnej antyradzieckiej organizacji i działalność agitacyjną. Na szczęście, po kilku latach udało się jej odzyskać wolność dzięki usilnym staraniom rodziców. Jej mąż, Wiktor Kociełowicz, były żołnierz 3 Wileńskiej Brygady „Szczerbca” spędził 10 lat na północy Rosji. Już w Polsce zarówno pani Stanisława jak i jej śp. małżonek czynnie działali. Obecnie pani Kociełowicz jest prezesem oddziału Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK w Szczecinie, udziela się w środowisku kombatanckim, więc na zdjęciach m. in. ze Skorbucian, które odwiedzili wraz ze śp. Januszem Bohdanowiczem i kombatantami odnalazła też siebie i męża.

Należy dodać, że w przededniu – 5 lipca – miało miejsce w DP otwarcie wystawy zdjęć z archiwów rodzin i krewnych żołnierzy AK. Został też wyświetlony film o oficerze AK Stanisławie Kiałce – adiutancie Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”. Na jego prezentacji była obecna jego żona, pani Wanda Kiałka – sanitariuszka, która uczestniczyła w walce zbrojnej, a po aresztowaniu spędziła w sowieckich łagrach wiele długich lat. Wspólnie z mężem nie tylko walczyli w konspiracji, doznali okrucieństwa sowieckich więzień i łagrów, ale po powrocie do Polski działali na rzecz środowiska kombatantów, udokumentowania działalności wileńskiej AK.

Podczas uroczystej akademii, po przywitaniu kombatantów i gości przez szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, konsula generalnego Stanisława Cygnarowskiego, prezesa ZPL Michała Mackiewicza, mera rejonu solecznickiego Zdzisława Palewicza i odznaczeniu osób zasłużonych dla środowiska wileńskiego AK, głos zabierali kombatanci. Między innymi o swoim i towarzyszy szlaku bojowym, udziale w operacji „Ostra Brama” oraz dalszych losach po zdradzieckim rozbrojeniu i areszcie przez Sowietów, opowiedział prezes Okręgu Wileńskiego AK Włodzimierz Mikuć. Po aresztowaniu więziono go w Moskwie, gdzie był w roli świadka na procesie generała Okulickiego. Po pierwotnym wyroku – 15 lat, dostał „ułaskawienie”: 8 lat łagrów i dożywotnie osiedlenie w oddalonych rejonach ZSRR. Spędził tam 11 lat. Ciągle walczył i walczy o godne upamiętnienie działalności Armii Krajowej.

Podczas akademii został też wyświetlony film nakręcony przed 10 laty przez dziennikarkę Ewę Szakalicką „Drogi do Ostrej Bramy”, w którym swoimi wspomnieniami o walce z okupantami na Wileńszczyźnie dzielą się kombatanci mieszkający obecnie na Litwie.

Wielu pięknych wzruszeń dostarczył kombatantom i gościom występ Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie pod kierownictwem Lilii Kiejzik. Zaprezentowany przez aktorów program słowno-muzyczny, zarówno swoją scenografią jak i treścią pozwolił odczuć dramat ludzi i kraju w czasie II wojny światowej. Trafnie dobrane teksty poezji i piosenki stworzyły wyjątkowy nastrój, który spotęgował ostatni akcent – wręczenie żołnierzom AK obecnym na sali bukiecików polnych kwiatów z podwileńskich łąk. Łzy wzruszenia i gromkie brawa – były podzięką aktorom i kierowniczce, która zapewniła szanownych kombatantów, że ta młoda, wileńska brygada obecna na scenie nie zawiedzie, potrafi być godną spadkobierczynią ich ideałów.

W drugim dniu obchodów rocznicy operacji „Ostra Brama” przedstawiciele Związku Polaków na Litwie na czele z prezesem Michałem Mackiewiczem, prezeskami Oddziałów Wileńskiego Miejskiego Alicją Pietrowicz i Święciańskiego Rejonowego Ireną Bejnar, członkami kół „Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej” i zespołu artystycznego „Wilia”, harcerzami z Kowalczuk ze szczepu im. bp. Bandurskiego oraz aktorami Polskiego Studia Teatralnego udali się do miejsc, gdzie upamiętnione zostały wydarzenia sprzed 70 lat oraz spoczywają żołnierze Armii Krajowej.

Napis na ogromnym kamieniu na skrzyżowaniu dróg prowadzących do Turgiel, Rakańc i Bogusz głosi iż jest on ustawiony „Obrońcom Ziemi Wileńskiej – żołnierzom AK Okręgu Wileńskiego podstępnie aresztowanym przez Sowietów 17 lipca 1944 roku we wsi Bogusze”. Upamiętnić zdradziecki czyn Sowietów, którzy po aresztowaniu dowódcy Okręgu Wileńskiego AK ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego oraz szefa sztabu Teodora Cetysa tego samego dnia zastawili pułapkę na członków sztabu okręgów „Nów” i „Wilno”, pomogli kombatantom, wśród których był też niestrudzony śp. Janusz Bohdanowicz, miejscowy starosta Andrzej Żabiełowicz oraz radny Stefan Świetlikowski. Starosta przywiózł ze swego pola odpowiedniej wielkości głaz, zaś pan Świetlikowski zadbał o załatwienie odpowiednich dokumentów. Kamień pamiątkowy pozwolili na swojej ziemi ustawić państwo Jadwiga i Mieczysław Andruszkiewiczowie, którzy mieszkają nieopodal. Ich krewna, pani Helena Sidłowska, była świadkiem wydarzeń sprzed 70 lat – to w jej domu miało się odbyć spotkanie sowieckich wojskowych z oficerami Armii Krajowej.

Na rocznicę tragicznych wydarzeń przybył do Bogusz ksiądz dziekan Józef Aszkiełowicz, który przed 10 laty poświęcił ten pomnik. To on wraz z obecnymi rodakami odmówił Anioł Pański. Prezes ZPL Michał Mackiewicz przypomniał o wadze takich miejsc pamięci narodowej – świadkach naszej historii. Podziękował też państwu Andruszkiewiczom za oddanie skrawka swojej ziemi, co umożliwiło właśnie w tym miejscu ustawić kamień pamiątkowy. Wieńce i kwiaty, zapalone znicze były wyrazem hołdu wobec tych, którzy walczyli o wolność tej ziemi.

Kolejne miejsce – świadek historii sprzed 70 lat – to wieś Skorbuciany. Obok znajdującego się tu drewnianego kościółka pw. Ducha Świętego znajdują się groby akowców.

Spoczywają tu żołnierze VII Brygady, która, jak opowiedział przybyłym na miejscowy akowski cmentarz prezes koła ZPL Michał Treszczyński, która powstała na początku 1944 roku i walczyła w okolicach Tarnian, Ligojni, Czarnobyla. Udało się jej przeprowadzić do lata około 15 akcji. W walkach zginęło 16 żołnierzy Brygady. Niektórzy z nich znaleźli spoczynek w Puszczy Rudnickiej, więc znajdujące się na tym cmentarzyku groby są symbolicznymi. Uporządkowali je i wyświęcili 14 lipca 1991 roku byli towarzysze broni na czele z Januszem Bohdanowiczem. Obecnie o akowskie groby dbają miejscowi mieszkańcy, wspiera ich też starosta Maria Maciulewicz.

Michał Treszczyński opowiedział też o historii drewnianego kościółka, przy którym pochowani są akowcy. Został on zbudowany w XVIII wieku. Niestety, nie doczekał się żadnego remontu i dziś jest w bardzo opłakanym stanie.

Oddać hołd poległym przybyli miejscowi mieszkańcy oraz harcerze ze Związku Drużyn Harcerskich „Trop”, zespół „Ballada” z Wojdat. Aktorzy Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie uczcili pamięć poległych Rodaków odegraniem patriotycznych melodii, czytaniem wierszy oraz śpiewem. Kilka piosenek wykonał też zespół „Ballada”. Złożeniem wieńców i kwiatów, zapaleniem zniczy uczczono żołnierzy VII Brygady.

Dalsza droga śladami żołnierskich miejsc spoczynku prowadziła do Kalwarii Wileńskiej, gdzie pod granitową płytą z wyrytymi słowami: „Bóg, Honor, Ojczyzna” spoczywa 32 żołnierzy Armii Krajowej, którzy polegli 13 lipca 1944 roku w bitwie pod Krawczunami. Ofiarę ich krwi uczczono złożeniem wieńców, a zapalone przez harcerzy znicze świadczyć miały o tym, że pamięć o stoczonej ostatniej bitwie o wyzwolenie Wilna i jej bohaterach jest żywa.

Przykościelny cmentarz w Kolonii Wileńskiej przygarnął żołnierzy I i III Zgrupowania Armii Krajowej, III Brygady „Szczerbca” i VII Brygady „Tura”, oddzielnych batalionów i pododdziałów. Wszyscy oni polegli w walkach o wyzwolenie Wilna w lipcu 1944 roku. Młodzież z Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie oddała cześć ich pamięci wykonując utwory muzyczne i deklamując strofy poezji. Warta honorowa i wieńce oraz słowa szczerej modlitwy – tyle mogliśmy ofiarować im dziś, schylając czoła przed ich ofiarą złożoną na ołtarzu miłości do Ojczyzny.

W Alei Pamięci Narodowej w Zułowie, przy steli i dębie ku czci 70. rocznicy operacji „Ostra Brama”, hołd jej uczestnikom i poległym oddali członkowie Związku Polaków na Litwie z Wilna, rejonu święciańskiego, wsród rodaków obecny był poseł na Sejm RL Zbigniew Jedziński, prezes koła ZPL w Podbrodziu Maria Jedzińska, dyrektor Gimnazjum „Żejmiana” Katarzyna Maciusowicz, harcerze, aktorzy Polskiego Studia Teatralnego. Artyści na zaimprowizowanej scenie przy Dębie Marszałka Józefa Piłsudskiego zaprezentowali patriotyczny program – dar wdzięczności tym, kto przed 70. laty stanął do walki o wolność i polskość tej ziemi. Słowa piosenki: „Śpiewajmy pamięć o tych chłopakach, śpiewajmy pamięć o tych dniach” brzmiały w zułowskiej scenerii szczególnie wymownie. Tak samo, jak i o tym, że jest takie miejsce, „gdzie się z Zachodem łączy Wschód” – tuż obok, w odległości kilkunastu kilometrów przebiega granica z Białorusią. Tam, na Nowogródczyźnie, Grodzieńszczyźnie i innych terenach też walczyli żołnierze w rogatywkach, na których dumnie błyszczały orzełki w koronie.

W drodze powrotnej do Macierzy, uczestnicy obchodów oddali hołd pamięci Rodakom pomordowanym w Ponarach. W kwaterze polskiej złożone wieńce, płonące znicze – znak, że nikt i nic nie zostało zapomniane.

Pamięć. Komu jest bardziej potrzebna: tym, co odeszli w chwale walcząc o wolną Ojczyznę, czy nam, tym, cośmy po nich przyszli? Tej młodzieży, która słuchając patriotycznych pieśni, opowiadań naocznych świadków o dziewczynach i chłopakach z „tamtych lat” być może potrafi zrozumieć, że w życiu są też takie wartości, których się nie da wymierzyć żadną miarą. Są ideały warte najwyższej ceny, ale nie da się jej określić w żadnej z walut. Warto jednak je mieć. Skąd ta pewność? Wystarczy ujrzeć twarze tych, którzy przed 70. laty je wybrali i dziś – licząc lat dziewięćdziesiąt – przyjechali do Wilna na randkę ze swoją młodością.

Jedna odpowiedź do “„A oni szli i szli niepokonani…””

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.