W okresie kolejnej nagonki na miejscowych Polaków, każdy temat, jak się okazało jest dobry, by go przywiązać do tzw. „sprawy polskiej”. Oto i intencja tworzenia poza granicami Rosji rosyjskich szkół stała się dla litewskich polityków i mediów bardzo poręcznym tematem, by po raz kolejny zarzucić polskiej mniejszości na Litwie brak lojalności i rzucić podejrzenia o powiązaniu polskich liderów z wszechobecną Moskwą.
Przed tygodniem rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow nagłośnił sprawę zakładania rosyjskich szkół poza granicami Rosyjskiej Federacji. Jak zaznaczył minister, szkoły takie Rosja pragnie zakładać na terenach byłych republik radzieckich, w tym bałtyckich. Z wypowiedzi ministra też wynikało, że miałyby one działać w oparciu o rosyjskie standardy nauczania i wydawać świadectwa opatrzone rosyjskim orłem.
I chociaż temat ten przebrzmiał już przed trzema laty – w roku 2011 – to wywołał na Litwie falę antyrosyjskiej histerii. Ale jeżeli temu akurat mało by się należało dziwić, to, niestety, urządzona przy tej okazji nagonka na Polaków, nie może nie budzić uczucia, że litewscy politycy, a za nimi też media, każdą sprawę potrafią „przywiązać” do tzw. sprawy polskiej. Bowiem za wszelką cenę – zarówno w oczach własnego społeczeństwa, jak i zagranicy – pragną zdyskredytować miejscowych Polaków, ich liderów, którzy w realiach, kiedy zarówno partnerzy koalicyjni, jak i jawni antagoniści, stają murem na drodze realizacji zobowiązań wobec mniejszości narodowych, zawartych nie tylko w Traktacie o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy pomiędzy Litwą a Polską, ale też zalecanych przez dokumenty międzynarodowe, ratyfikowane przez Litwę, bronią swych praw.
Jak już wspomnieliśmy, sprawa rosyjskich szkół poza granicami Rosji wypłynęła przed paroma laty, kiedy to prezydent Putin zalecił organizacji „Rossotrudniczestwo” przygotowanie programu rosyjskiej szkoły za granicą. O możliwościach tegoż „Rossotrudniczestwa” może świadczyć fakt, iż budżet tej organizacji w ciągu ostatnich pięciu lat wzrastał w iście „carskim” tempie: od 60 do 300 mln dolarów. Program zakładał powstawanie czterech typów szkół, m. in. kiedy szkoły takie pracują według programów rosyjskich; miejscowe programy są integrowane z rosyjskimi; wspiera się wykładanie w języku rosyjskim; zakładane są szkółki niedzielne. Jak wynika z raportu kuratorów programu, w pięciu byłych republikach radzieckich jest realizowane wspieranie 14 szkół. Nie jest to oszałamiająca liczba.
W odpowiedzi na wypowiedź ministra Ławrowa, co do zakładania rosyjskich szkół poza granicami Rosyjskiej Federacji, Ministerstwo Oświaty i Nauki Litwy wydało oświadczenie, w którym się mówi o tym, że na Litwie działa 65 szkół, w których nauczanie prowadzi się w języku rosyjskim (lub również po rosyjsku). Uczęszcza do nich 15 tysięcy uczniów. Ministerstwo głosi, że nie widzi ani potrzeby, ani możliwości działania na Litwie szkół pracujących według rosyjskich programów, bo system szkolnictwa opiera się na ustawach Litwy i każda działalność oświatowa i wychowawcza ma być aprobowana przez instytucje państwowe powołane do nadzoru i kierowania nimi.
Tyle ministerstwo. Znacznie dalej posunęli się politycy i dziennikarze. Otóż uważają oni, że wystąpienie ministra Ławrowa jest próbą nacisku, m. in. na Łotwę, która grozi zamknięciem szkół rosyjskich do roku 2018. Ponadto uważa się, że objęcie patronatu nad szkołami przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a nie oświaty, zakłada, że te działania mają znaczenie polityczne i propagandowe i nie chodzi tu o kształcenie rosyjskich dzieci.
Dla republik bałtyckich jest to program nie do przyjęcia ze względów politycznych i geopolitycznych, bowiem w ten sposób Rosja nadal pragnie, zdaniem politologów, utrzymać ościenne tereny w sferze wpływów swojej propagandy i kultury.
Wątek ten (chociaż jak wyjaśniają obeznani z nim eksperci m. in. z Łotwy, dotyczy zakładania szkółek niedzielnych) na Litwie został dopełniony polskimi elementami. Obserwatorzy polityczni i dziennikarze Litewskiej Telewizji Państwowej „przypomnieli” sobie, że w roku 2011, kiedy zaczęto mówić o tym projekcie, Polacy i Rosjanie wspólnie występowali w obronie szkolnictwa w swoim ojczystym języku po przyjęciu Ustawy o oświacie w marcu 2011 r. Ciekawe, że właśnie podczas tych „wystąpień” ówcześni komentatorzy ze wszech miar starali się zminimalizować i rozbić solidarność polskich i rosyjskich szkół, podkreślając, że nie wszystkie szkoły rosyjskie z założeń Ustawy o nauczaniu części przedmiotów w języku litewskim są niezadowolone. Dziś pasuje inna wersja.
Cóż, politykę naginania faktów do zaistniałej rzeczywistości obecni litewscy propagandziści pamiętają, widocznie, jeszcze z czasów sowieckich i nie brzydzą się z tych wzorców korzystać.
W komentarzu w audycji LRT „Tydzień”(„Savaitė”) podkreślono, iż oświadczenie ministra spraw zagranicznych Rosji zbiegło się z „histerią Polaków o naruszeniach praw mniejszości narodowych”. Dla widza ma się stać oczywiste, iż działania Moskwy i Wileńszczyzny są koordynowane. W tejże audycji członek sejmowego komitetu bezpieczeństwa narodowego i obrony Arvydas Anušauskas napomknął o rzekomej wizycie polskich liderów w Moskwie podczas kampanii wyborczej, która mogła służyć uzgadnianiu działań i podkreślił, iż na tej samej konferencji prasowej minister Ławrow przypomniał, że UE nie reaguje na naruszenia praw Rosjan w Estonii i na Łotwie. To nic, że nie wymieniona została Litwa. Dla pana posła nie przeszkodziło to, by tego faktu nie połączył z działaniami Polaków z Wileńszczyzny.
Takie zszywanie białymi nićmi faktów nie czyni honoru ani politykom, ani dziennikarzom. Ale kto by tam dbał o etykę i wiarygodność. Najważniejsze jest, by Polaków na Litwie, ubiegających się o prawo do używania ojczystego języka w sferze publicznej, przywrócenia działania Ustawy o mniejszościach narodowych zdyskredytować zarówno w oczach Litwinów, jak i Polski oraz UE. Ręka Moskwy jest wciąż dostatecznie mocnym środkiem kompromitującym. Jednak ta „na chama” robiona propaganda, miejmy nadzieję, nie stanie się bielmem na oku tych, kto jest powołany do czuwania nad przestrzeganiem międzynarodowych zobowiązań i praw mniejszości narodowych.