Przyszłość zależy od tego, co robimy dziś

– więc  „dziś” stanęliśmy do walki o przyszłość swoich dzieci. Przyszłość nie ukartowaną w gabinetach za zamkniętymi drzwiami, ale taką, jaką chcemy widzieć my: rodzice, nauczyciele dla młodego pokolenia, które przyjdzie nam na zmianę. Pochód i wiec, które się odbyły 17 marca br. – w rocznicę przyjęcia przez Sejm RL nowej  Ustawy o oświacie – były kolejnym etapem naszej walki o prawo nauczania dzieci w ojczystym języku, w tradycyjnej szkole z polskim językiem nauczania. To Polacy stali się pionierami w budowaniu na Litwie obywatelskiego społeczeństwa. Stając w obronie swego prawa o decydowaniu o losach swoich dzieci zebraliśmy 60 tys. podpisów rodziców i opiekunów przeciwko dyskryminującej mniejszości narodowe Ustawie, zorganizowaliśmy strajki ostrzegawcze i wiece. Mało tego, potrafiliśmy zjednać jako sojuszników w tej walce przedstawicieli szkół rosyjskich (prawda, nie tak masowo, jakbyśmy tego Rosjanom życzyli), Białorusinów, nauczycieli-lituanistów i Związki Zawodowe Pracowników Oświaty Litwy. Solidarnie stanęliśmy do walki przeciwko wspólnemu zagrożeniu: niszczeniu systemu szkolnictwa, który ma dziecku zapewnić bezpieczne otoczenie i jak najlepszą jakość wiedzy.

W rocznicę przyjęcia sławetnej Ustawy o oświacie przy Sejmie RL, w samym centrum Wilna z transparentami, hasłami, flagami zebrało się około siedmiu tysięcy uczniów, rodziców, nauczycieli z Wilna, rejonów wileńskiego, solecznickiego, szyrwinckiego, święciańskiego oraz innych regionów, gdzie działają szkoły mniejszości narodowych. Ta wielotysięczna manifestacja miała pokazać władzy, że stanowimy solidarną, świadomą część społeczeństwa, zdeterminowaną walczyć o swe prawa. Kiedy demonstranci ruszyli z miejsca, to kolumna rozciągnęła się od Sejmu do placu Vincasa Kudirki. Takiej rzeszy ludzi nie potrafiła na Litwie zebrać jak dotąd, żadna siła polityczna. Władze, ignorujące protesty tysięcy swych obywateli nie są godne, by sprawować władzę w państwie demokratycznym, które musi uwzględniać interesy wszystkich obywateli kraju.

Prowadząca wiec Alina Kowalewska jako pierwszemu udzieliła głosu koordynatorowi komitetów strajkowych Albertowi Narwojszowi, który m. in. powiedział, że właśnie z myślą o przyszłości naszych dzieci, które po upływie dziesiątków lat będą nam dziękowały za zachowane szkoły, jest organizowana ta akcja protestu. Prezes Związków Zawodowych Pracowników Oświaty Litwy Audrius Jurgelevičius podkreślił: „Władze oświatowe jednakowo nie słyszą nas – nauczycieli ze Żmudzi, jak i przedstawicieli mniejszości narodowych z Wileńszczyzny i dlatego musimy być razem, być solidarni”.

Likwidacja małych szkółek, zmniejszanie koszyczka ucznia (ostatnio poprzez taki chwyt, jak zwiększenie liczby uczniów w klasie-komplecie), likwidacja większości zajęć pozalekcyjnych, pozbawienie tysięcy nauczycieli godziwych zarobków – to droga niszczenia dorobku pokoleń oddanych szkole ludzi, którzy sumiennie pracowali, by wychować dla państwa godnych obywateli.

Zabierający głos mówili o tym, że Sejm i rząd wobec mniejszości narodowych zastosował metodę „uszczęśliwiania na siłę” – wprowadzając bez należytego przemyślenia wykładanie poszczególnych przedmiotów w języku litewskim. Ela Kanaite – przedstawicielka nauczycieli szkół rosyjskich przytoczyła taki oto przykład: historia w klasie V stanowi kurs historii  Litwy, więc ma być nauczana po litewsku. To ma dotyczyć dzieci, które dopiero rozpoczynają naukę nowego przedmiotu, mają się nauczyć wyrażać swoje myśli, odtwarzać ustnie przeczytany materiał.

Najbardziej cyniczną i krzywdzącą uczniów klas jedenastych szkół mniejszości narodowych jest decyzja o ujednoliceniu na maturze egzaminu z języka litewskiego. Zmusza ona bowiem w ciągu dwóch lat przed maturą nadrobić zaległości praktycznie za dziesięć lat nauki, by stanąć do konkurencji z uczniami-maturzystami szkół litewskich i dobrze zdać egzamin z języka litewskiego. Nie mniej dyskryminująca jest decyzja MON, by według założeń nowej Ustawy w miejscowościach wiejskich stawiać pod ciągłe zagrożenie szkoły z polskim językiem nauczania, bo w razie braku uczniów w jednej ze szkół w danej miejscowości (polskiej lub litewskiej) – zostanie na danym terenie szkoła litewska.

Jako pełnoprawni obywatele państwa z tak cynicznymi decyzjami, prowadzącymi do faktycznego niszczenia sprawdzonego od lat systemu oświaty w języku ojczystym, nie chcemy i nie możemy się zgodzić. Czego wyraz w ciągu minionego roku daliśmy nieraz. A na wiecu i w pochodzie 17 marca udowodniliśmy jako społeczność, że stać nas nie tylko na to, by wyartykułować swe racje i żądania oraz stanąć solidarnie w ich obronie, ale też przekonać do nich współobywateli innych narodowości oraz znaleźć wśród nich sojuszników.

Władze, które nie chcą tego widzieć, są skazane na zniknięcie ze sceny politycznej: ignorancja wobec swych obywateli nie może być bezgraniczna.

Jako Polacy, możemy być dumni, że pod sztandarami swych organizacji: Związku Polaków na Litwie, Akcji Wyborczej Polaków na Litwie,  Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” oraz powstałych przed niespełna rokiem Forum Rodziców Szkół Polskich oraz komitetów strajkowych zdołaliśmy utworzyć wspólny front wraz z Litwinami – przedstawicielami związków zawodowych, Rosjanami ze szkół rosyjskich, Białorusinami, Tatarami oraz przedstawicielami innych narodowości i grup społecznych – godnych i równoprawnych obywateli państwa, którzy pracując dla tego kraju mają prawo żądać, by traktowano w nim obywateli różnych narodowości z szacunkiem, nie uzurpując sobie prawa do tego, by decydować w jakim języku i przez kogo mają być nauczane ich dzieci. Nie jesteśmy mankurtami bez rodu i plemienia. Mamy na tej ziemi głębokie tradycje kulturowe, przelaną krew za jej wolność i wielki wysiłek włożony w budowę i rozwój kraju.

W naszym proteście poparła nas nawet pogoda – tak piękny dzień mogliśmy sobie jedynie wymarzyć. Transparenty w kilku językach, chorągiewki w barwach narodowych i państwowych zadawały kłam twierdzeniom, że „nie szanujemy Litwy i nie chcemy uczyć się języka litewskiego”. Zresztą, w te dyżurne propagandowe slogany coraz mniej obywateli wierzy. Szliśmy symboliczną drogą: od Sejmu, który przyjął Ustawę o oświacie do rządu, który tzw. metodą buldożera pośpieszył ją realizować. Tu, na placu Vincasa Kudirki (który dla swego narodu chciał godnej przyszłości), wygłaszane były przemówienia w obronie godności każdego obywatela: Polaka, Litwina, Białorusina, Rosjanina, Tatara…

Prowadząca wiec Alina Kowalewska mówiąc w trzech językach, podkreślała naszą solidarność i prawo do wielonarodowości na tej ziemi. Zabierający głos: Albert Narwojsz – koordynator komitetów strajkowych, Audrius Jurgelevičius – przewodniczący związków zawodowych oświatowców, Jan Gabriel  Mincewicz – wicemer rejonu wileńskiego, Maria Matusewicz –  prezes Białoruskiego Towarzystwa im. F. Skoryny, Józef Kwiatkowski – prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, Ruta Osipavičiute – prezes Wileńskiego Oddziału Związków Zawodowych Pracowników Oświaty, Ela Kanaite – reprezentująca nauczycieli szkół rosyjskich, Renata Cytacka – przedstawicielka Forum Rodziców Szkół Polskich z rejonu solecznickiego, naukowiec Rafael Muksimow oraz prezes AWPL, eurodeputowany Waldemar Tomaszewski –  mówili o dyskryminujących założeniach Ustawy o oświacie, przytaczali jaskrawe przykłady nieliczenia się z realiami i interesami podmiotu prowadzonej reformy – uczniów i nauczycieli. M. in. w swym wystąpieniu prezes „Macierzy Szkolnej” Józef Kwiatkowski zaakcentował, w jak perfidny sposób władze oświatowe potrafią co i raz uszczuplać tzw. koszyczek ucznia. Ostatnio zrobiły to zwiększając liczbę uczniów w klasie-komplecie o 5 osób. Taka decyzja automatycznie zmniejsza o 1/4 wartość koszyczka. Prowadzi to do łączenia klas, zamykania szkół i zmniejszenie płacy zarobkowej nauczycieli. Prezes zaznaczył, że akcja 17 marca jest praktyczną lekcją wychowania obywatelskiego, kiedy to młodzież widzi na praktyce, jak należy walczyć o swe prawa, jak się kształtuje postawa obywatelska tysięcy ludzi.

Prezeska Wileńskiego Oddziału Związków Zawodowych Pracowników Oświaty Ruta Osipavičiute wyraziła uczucie dumy, że może przemawiać przed tak licznie zebranymi obywatelami. Zaznaczyła w swym wystąpieniu, że minister oświaty popiera realizowany projekt pod hasłem „Szkoła bez przemocy”, lecz sam w tym czasie jest realizatorem polityki przemocy, narzucania odgórnych decyzji. Wyraziła też solidarność z przedstawicielami szkół mniejszości narodowych, by nie był ujednolicony egzamin maturalny z języka litewskiego, który narusza równe prawa młodzieży nielitewskiej do pomyślnego zdania matury. O prawie mniejszości narodowych do nauki w języku ojczystym, amoralnej polityce zamykania małych szkółek i skazywaniu dzieci do pokonywania wciąż wydłużającej się drogi do szkoły i tym samym często pozbawiania je możliwości nauki, zaprzestania praktyki „zapędzania pałami do raju” mówili w swych wystąpieniach wicemer rejonu wileńskiego Jan Gabriel Mincewicz i reprezentująca na wiecu rodziców szkół polskich w rejonie solecznickim Renata Cytacka.

Zabierający głos mówili też o prawie do sprzeciwu i walki z pseudoreformą i Ustawą nie uwzględniającą praw i oczekiwań obywateli, by wreszcie zmusić rządzących do wysłuchania racji obywateli, którzy mają prawo decydować o losie swoich dzieci.

W wystąpieniach brzmiały słowa o tym, że żaden urzędnik nie ma prawa pogarszać warunków nauki naszych dzieci według swego widzimisię i stwarzać zagrożenia dla dalszych ich losów, kariery życiowej. Prawda, zabierający głos okazali się być raczej realistami i nie łudzili się nadzieją, że obecna koalicja rządząca zechce przyznać swe błędy i przysłuchać się do głosu swoich krytyków. Jednak świadomi swych praw obywatele powinni walczyć o swe prawa i m. in. podczas kolejnych wyborów – czekają nas na jesieni wybory do Sejmu – zadbać o to,  by w parlamencie kraju znaleźli się godni reprezentanci, którzy nie pozwolą sobie ignorować zdania obywateli demokratycznego kraju, jakim od lat ponad dwudziestu dąży być Litwa.

Zabierający głos na wiecu europarlamentarzysta, prezes AWPL Waldemar Tomaszewski dziękował wszystkim za tak liczną obecność, solidarność w obronie obywatelskich, ludzkich praw do godnego życia, kroczenia przez nie według przykazań Boskich i wierności hasłom, które przed ponad 20 laty, na początku odrodzenia wyartykułował Związek Polaków na Litwie: „Ziemia ojców – naszą ziemią” i „Mowa ojców – naszą mową”. Zaznaczył, iż walka o polskie szkoły – to walka o życie z Bogiem, bowiem w naszych szkołach praktycznie sto procent dzieci uczęszcza na lekcje religii. Europarlamentarzysta przypomniał też zebranym, iż wiec odbywa się na placu, który nieraz w ciągu swego istnienia zmieniał nazwę. W międzywojniu nosił imię pisarki Elizy Orzeszkowej. Jej przyjaciółką była poetka Maria Konopnicka, która napisała słowa „Roty”: „nie damy ziemi skąd nasz ród, nie damy pogrześć mowy”. Miejmy te słowa zawsze w pamięci i nimi się kierujmy.

W rezolucji, jaką uczestnicy wiecu wystosowali do rządu, zawarte zostały m. in.  postulaty wprowadzenia realnego tzw. koszyczka ucznia i kompletowania klas, odwołania ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego, zaprzestania dyskryminacji szkół mniejszości narodowych wobec szkół z państwowym językiem nauczania, wprowadzenia na maturze obowiązkowego egzaminu z języka ojczystego.

Uczestnicy wiecu poparli też żądania o jak najszybszy zwrot ziemi i godną kompensatę byłej własności dla okradanych z ojcowizny rdzennych mieszkańców Wileńszczyzny.

Pochód i wiec, w których udział wzięły tysiące ludzi przeszedł bez żadnych przykrych incydentów, nie sprawdziły się „przewidywania” określonych sił, iż „bojówkarze” z Polski mogą spowodować zamieszki i tym podobne brednie. Nie przyniosły chwały ani osobom uważającym siebie za polityków, ani mediom insynuacje, iż wiec odbywa się w rocznicę „wystosowania przez Polskę ultimatum dla Litwy i póżniejszej okupacji kraju”. Te twierdzenia powtarzane na kilku kanałach litewskiej telewizji, nie tylko były prowokacyjne, ale też mijały się z prawdą historyczną. W jaki to sposób Polska (w 1938 roku) po wystosowaniu ultimatum (które m. in. zobowiązywało Litwę do nawiązania stosunków dyplomatycznych z RP) „okupowała Litwę”.

Po raz kolejny byliśmy świadkami tendencyjnej pracy mediów opartej na taniej propagandzie, braku wiedzy, znajomości historii. Niestety, z maniakalnym uporem o politycznym podłożu wiecu i przemarszu 17 marca twierdził minister oświaty i nauki Gintaras Steponavičius. Jak się taki upór ma do członkostwa ministra w jednej z mianujących siebie „liberalnymi” partii, trudno sobie wyobrazić. Jest to kolejny dowód na to, że, niestety, na Litwie nadal nazwa partii nie ma nic wspólnego z ideologią, którą się kieruje. Więc podczas kolejnych wyborów uważajmy – za atrakcyjnym szyldem nie zawsze kryje się wartościowa treść.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.