Pomysł a historia

O odkrywaniu nieodkrytych przestrzni Ukrainy słów parę

Ukraina – kraj duży, nieznany, dla miejscowych jest Ojczyzną ze swoimi problemami, wyzwaniami, urokliwymi czy też mniej fascynującymi miejscami. Są też ludzie i ich historie, wspólne dzieje i odrębność. O odkrywanie i poznanie których pokusiliśmy się w realizowanym projekcie.

Idea projektu: młodzież, Ukraina i Polacy – to trzy kluczowe słowa w tej historii, która miała miejsce w dniach 19 – 28 listopada poza oficjalnymi granicami Litwy. Grupa osób ze stołecznego młodzieżowego koła ZPL „Studium” tym razem wpadła na pomysł, by dowiedzieć się czegoś więcej o dziejach Polaków na Krymie, wymienić się doświadczeniem i nawiązać współpracę z polską młodzieżą na półwyspie. Dzięki wsparciu samorządu miasta Wilna idea przybrała dokładne kształty i pomysł stał się rzeczywistością. Jak mówi inicjatorka projektu i osoba, bez której nie zostałby on zrealizowany, prezes „Studium”, Ilona Gryszkiewicz, projekt „Poczucie tożsamości narodowej mniejszości narodowych na Krymie” jest kontynuacją zrealizowanego rok wcześniej projektu „Kwestie zachowania tożsamości narodowej mniejszości narodowych krajów bałtyckich”, podczas którego koło „Studium” gościło na Litwie polską młodzież z Łotwy i Estonii, odbyły się warsztaty i dyskusje na wybrane tematy. Upewniliśmy się, że tego typu spotkania i rozmowy są bardzo potrzebne, wzbogacają nas nawzajem, uwrażliwiają na innych i uczą przezwyciężania różnic i odległości poprzez wzajemną współpracę. Dlatego zdecydowaliśmy w tym roku rozwinąć pomysł o nową przestrzeń geograficzną i zapoznać się z przedstawicielami polskiej mniejszości na Krymie. Poza tym Krym – to prawdziwa mieszanka kulturowa. Zadaniem projektu jest kształtowanie poczucia tożsamości narodowej, zapoznanie się z historycznymi czynnikami wpływającymi na rozwój kultury oraz rozbudzenia wrażliwości na różnice kulturowe.

W projekcie udział wzięło sześć młodych osób z Wileńszczyzny, gotowych do dalekiej wyprawy. Trasa tygodniowej podróży samochodem przebiegała przez Polskę, a na Ukrainie: Lwów, Odessę, Teodozję, Jałtę, Bakczysaraj, Kijów. Powrotna trasa też prowadziła tym szlakiem. Przemierzyliśmy ponad 4000 km w ciągu 7 dni.

Współczesną Litwę i Ukrainę łączy wspólna historia: połączone były tym samym kolorem na mapie w obrębach Wielkiego Księstwa Litewskiego w okresie 1386 – 1434. Zaś w wyniku Unii Lubelskiej część terenów dzisiejszej Ukrainy przeszła do Korony Królestwa Polskiego. Pomimo setek lat pewna spuścizna kulturowa wschodu pozostała i w dzisiejszej Litwie. Weźmy chociażby wszystkim dobrze znane trockie kybiny czy popularne czebureki. Te pierwsze – to znak kuchni karaimskiej, która przywędrowała razem z Karaimami z Krymu.

Dzisiejszy Krym to prawdziwa mieszanka kulturowa potrafiąca zafascynować każdego. Krym zamieszkują przedstawiciele około 180 różnych narodowości. Powstaje pytanie, skąd na stosunkowo niewielkim obszarze tak duże zróżnicowanie kulturowe? Jest to wynik m.in. takich wydarzeń i okoliczności historycznych, jak wędrówki ludów, przecinające się szlaki handlowe (m.in. niewolnikami), okres Chanatu Tatarskiego, jak też późniejsze dzieje, gdy półwysep stał się „kurortem” dla dysydentów czy innych politycznie niewygodnych osób. Pod względem politycznym Krym – to silna prorosyjska autonomia w obrębach państwa ukraińskiego. Ciekawostką jest, iż tablice informacyjne i napisy ulic występują w dwóch językach – ukraińskim i rosyjskim. Co więcej, wyłączony z autonomii Sewastopol jest potężną bazą wojenną rosyjskiej marynarki. Te fakty każą zrozumieć, że należy bardzo ostrożnie podchodzić do wszelkich kwestii geopolitycznych i narodowych.

Krym zaistniał we wspólnej historii narodów niejednokrotnie. Pamiętamy go chociażby z malowniczych opisów w Sonetach krymskich Adama Mickiewicza: Bakczysaraj, Czatyrdah, Ałuszta. Konferencja Jałtańska, która odbyła się w podjałtańskiej Liwadii w 1945 roku to kolejne historyczne wydarzenie, umiejscowione w omawianej przestrzeni geograficznej. Znane są też wojny krymskie, wina, flota czarnomorska czy słynne wioski potiomkinowskie, Artek i inne miejsca. Chociaż obecnie coraz więcej biur podróży oferuje odpoczynek i pakiet usług turystycznych w tym atrakcyjnym miejscu, to warto jednak spojrzeć na nie oczyma własnej wyobraźni konfrontując z rzeczywistością. Co też uczynili uczestnicy projektu.

Piąty bieg

Nie ma innej drogi lądowej dostania się na półwysep, aniżeli przekroczenie przesmyku Perekop. Gdyby nie on, Krym byłby największą wyspą południowej Europy. Zanim jednak koła samochodu wtoczyły się na ten wąski pas, należało przemierzyć ponad 400 km polskimi i ponad 1000 km ukraińskimi drogami.

Granica. Przekroczenie przejścia granicznego Rawa Ruska nie było czasochłonne – na wjazd na Ukrainę czekała niewielka kolejka samochodów towarowych oraz inna kolejka półpustych samochodów z ukraińską rejestracją wyposażonych w opróżnione w Polsce zbiorniki paliwa. Będąc w jednym z niewielu aut z rejestracją UE odnosiło się wrażenie, że wkracza się na teren, gdzie panują swoje niepisane zasady, a kierowcy i funkcjonariusze porozumiewają się jednym skinieniem głowy, jak dobrzy znajomi. Nieco inaczej sprawa wyglądała po drugiej stronie – kolejka samochodów wjeżdżających na teren Polski ciągnęła się na długość paru kilometrów.

Lwów. Oprócz pochmurnej pogody i jakże dziurawej drogi od granicy, Lwów przywitał życzliwością swoich mieszkańców. W starym mieście jak pierwsze płatki śniegu, na każdym kroku powiewały suknie panien młodych: młode pary z gromadką druhien i druhów, często ubranych w ludowe stroje, fotografów odmładzają to miasto. Na jednej z ulic starego miasta natrafiliśmy na pana Bronisława, który sprzedawał polskojęzyczne mapy Lwowa. Jak się okazało, będąc Polakiem pan Bronisław aktywnie działa w Towarzystwie Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, gdzie m.in. w dni powszednie odbywają się spotkania Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Rozradowany faktem spotkania młodych Polaków z Wileńszczyzny, życzył dla jej mieszkańców, aby pamiętali o wspólnej historii, tradycji, wierze. „Nie zapominajcie, abyście byli zawsze z Bogiem. Ojczyzna i Bóg – niech będą z wami wszędzie gdziebyście nie byli” – dodał już na pożegnanie.

Temat poczucia tożsamości narodowej jest wciąż aktualny w tym od wieków wielokulturowym mieście, będącym niegdyś pod zaborem austriackim. Jako jedyne miasto w Europie, w XIX w. Lwów miał w swoich murach trzy stolice biskupie, trzech różnych obrządków chrześcijańskich uznających zwierzchnictwo papieża rzymskiego, ormiańskiego i unickiego. Miasto to było także wielkim skupiskiem ludności wyznania mojżeszowego. Dzisiaj można podziwiać przejawy tej różnorodności chociażby w krętych uliczkach, zachowanych katedrach, kościołach, a także w panujących tu tradycjach i obyczajach.

Odessa, Teodozja, Jałta. Trzeci dzień podróży przebiegł w drodze do Odessy, na której spotkaliśmy ponad dwadzieścia patroli milicji. Dla osób planujących podróż do tego kraju zalecamy szczegółowe zapoznanie się z nowymi przepisami ruchu drogowego. Spacer ulicami Odessy w kierunku portu kieruje nas na słynne schody potiomkinowskie, które wprowadzają w atmosferę nadmorskiego kurortu z XIX wieku. W jesienne przedpołudnie dźwigi portowe otulone we mgle i ledwie słyszalny sygnał zbliżającego się statku sprawiają wrażenie, że jest się jakby we wnętrzu zatrzymanej w czasie bańki mydlanej unoszącej się lekko ponad miastem…

Orzeźwieni nadmorskim powietrzem wyruszyliśmy dalej w kierunku upragnionego Krymu. Do Teodozji dotarliśmy późnym wieczorem. Tu na naszą grupę z kolacją i noclegiem czekała pani Zinaida. Historia Pani Zinaidy – to kolejny dowód na to, że na Krymie można spotkać ludzi z najróżniejszych stron świata. Pochodzi z Litwy. Od około 15 lat mieszka na Krymie, gdzie wynajmuje pokoje dla wczasowiczów. Często też przyjeżdża na Litwę. Świetnie mówi po polsku i rosyjsku. Ale w jakim języku nie mówiłaby, to i tak wielkoduszność i dobroć zrozumiałe są bez słów.

Następnego dnia nastała pora odkrywania już pozasezonowego Krymu. Orzeźwiający powiew Morza Czarnego, wspinanie się po ruinach twierdzy w Sudaku i kręta, lecz jakże malownicza droga do Jałty robią wrażenie pomimo jesiennej pogody. Jednak najbardziej fascynują ludzie i ich historie. Wyjątkową okazją do bliższego zapoznania się z mieszkańcami Krymu było zaplanowane wcześniej spotkanie z członkami polskiego stowarzyszenia „Odrodzenie” w Jałcie, które też było głównym akcentem projektu.

Na Krymie mieszka około czterech tysięcy Polaków zrzeszonych w około dwunastu polskich organizacjach. Aktywnie działają Stowarzyszenie Polaków Krymu, „Polsko – Ukraińska Przyjaźń”, czy wspomniane już „Odrodzenie” w Jałcie. Cieszyło nas to, że projekt nawiązania współpracy z mniejszością polską na Krymie spotkał się z zainteresowaniem ze strony przedstawicieli „Odrodzenia”. Szczególne słowa podziękowania kierujemy do prezesa tego stowarzyszenia, pana Romana Derdziaka, który bardzo nam pomógł przy organizowaniu wyjazdu. Pan Roman był też niezastąpionym przewodnikiem po Jałcie i okolicach.

(Dokończenie w następnym numerze)

2 odpowiedzi do “Pomysł a historia”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.