WILNO – SEJNY – PUŃSK – wizerunek subiektywny na tle obiektywnych realiów

Właśnie o takie subiektywne spojrzenie na problemy mniejszości litewskiej w Polsce chodzi, by stworzyć wizerunek istnienia tej enklawy litewskiej na Ziemi Sejneńskiej. Prawa mniejszości zagwarantowane dokumentami międzynarodowymi, europejskimi konwencjami, deklaracje, procenty i wskaźniki są ogólnie dostępne i znane. Różni się jedynie ich interpretacja, a ta praktycznie nigdy nie może być obiektywna, bowiem inaczej na sprawy mniejszości patrzeć będzie Kaszub dajmy na to, a inaczej warszawianin, Żmudzin czy też Niemiec mieszkający na Opolszczyźnie. Bardziej uważnie i porównawczo patrzymy też na mniejszościowe problemy my, Polacy z Wileńszczyzny, bowiem z wyroku historii jesteśmy w kraju zamieszkania – Litwie, uważani za jedną z jej mniejszości.

Okazja do stworzenia subiektywnego wizerunku obiektywnych realiów życia Litwinów w Polsce nadarzyła się właśnie przed paru tygodniami. Ogólne tło wydarzeń bardzo temu sprzyjało. Na Litwie, w Sejmie trwa praca nad przyjęciem nowej Ustawy o oświacie. Po dwudziestu latach bezskutecznej (prawie) walki ze szkołami polskimi i braku większego sukcesu propagandy wyższości szkół z państwowym językiem nauczania dla dzieci m. in. polskich, władze postanowiły dokręcić śruby i ustawowo wprowadzić do polskich szkół wykładanie kilku przedmiotów w języku państwowym oraz dać priorytet nauczaniu w języku państwowym w klasach gimnazjalnych. W litewskim wydaniu ma to wyglądać w ten sposób, że w klasach 11-12 wszędzie tam, gdzie w jednej miejscowości funkcjonujące szkoły w kilku językach nauczania nie potrafią zebrać dostatecznej liczby uczniów by stworzyć po dwie lub trzy równoległe klasy gimnazjalne, mają być tworzone klasy z państwowym językiem nauczania wspólne dla wszystkich uczniów.

Akurat w terminie, gdy Ustawa o oświacie z wyżej wymienionymi poprawkami miała być dyskutowana w litewskim Sejmie, przewodnicząca parlamentu udała się z wizytą do zaprzyjaźnionego sąsiada – Polski, by w litewskiej enklawie, jaką są okolice Sejn oraz Puńska, znaleźć problemy Rodaków i zawczasu przygotować grunt i „argumenty” (a jeszcze lepiej wystąpić z oskarżeniami), by odpierać nieuniknione zarzuty Polski, wobec ewidentnego pogarszania sytuacji polskiej mniejszości na Litwie, takich zakusów nie pozwala czynić podpisany przed z górą 15 laty Traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy pomiędzy Republiką Litewską i Rzeczpospolitą Polską.

Od kilku lat deklarowane problemy Litwinów w Polsce możemy wyliczyć na jednym oddechu: pomnik ofiarom Ponar w Berżnikach, niedostateczne finansowanie zespołu szkół „Żiburys”, brak zgody na przemianowanie jednej z ulic w Sejnach (traf chciał, że jest to akurat ulica „22 Lipca”) na im. biskupa Antanasa Baranauskasa oraz brak litewskich podręczników dla uczniów litewskich szkół. Wszystkie inne, które akurat na Litwie u miejscowych Polaków budzą największe emocje: nazwiska pisane w oryginale, nazwy ulic i miejscowości oraz napisy informacyjne w dwóch językach w Polsce ustawowo zostały rozwiązane. Nazwiska mogą być pisane na życzenie osoby w oryginalnym brzmieniu, w miejscowościach, gdzie procent mniejszości jest wyższy niż 20 proc. można występować do władz samorządowych o umieszczanie podwójnych napisów miejscowości (ulice też każdy właściciel domu może sobie napisać w ojczystym języku, tak samo jak nazwy sklepów, informacyjne tablice na własnych lokalach). Oczywiście, nie znaczy to wcale, że problemów z realizacją tych praw nie ma, ale jest to już kwestia lokalna: w Polsce, w odróżnieniu od Litwy, samorządy są naprawdę samorządne. O tym właśnie mogliśmy się przekonać.

Program wizyty pani marszałek objął następującą trasę: Berżniki, Sejny, Nowiniki, Puńsk. Na cmentarz w Berżnikach zdążamy przyjechać przed wysoką delegacją. Bardzo uważnie przyglądam się usytuowaniu pomników na tym wiejskim, a zarazem tak reprezentacyjnym cmentarzu. Na wprost głównej bramy jest tu ustawiony obelisk „Żołnierzom, którzy oddali swoje życie w obronie Ojczyzny w walce z bolszewikami w Bitwie Zaniemeńskiej 1920 r. Wasza ofiara otworzyła wrota do Wiktorii Niemeńskiej. Cześć poległym w boju sejneńskim 22-23 IX 1920″ w otoczeniu wzruszająco autentycznych i wymownych krzyży brzozowych, pod którymi spoczęli żołnierze odrodzonego wojska polskiego. Po prawej stronie memoriału mamy pomnik i groby z solidnego marmuru poległym w tychże walkach Litwinom z lakonicznym napisem „Lietuvos kariams žuvusiems už Tevynes laisve”.

Przyznać należy, że usytuowanie memoriału upamiętniającego litewskie ofiary w tej bitwie, jest jakby nie na miejscu: przy dość dużej ilości wolnej przestrzeni, bardzo ściśle przylega do polskich mogił z roku 20. A tuż nad litewskim memoriałem stoi duży – 4-metrowy -Krzyż Ponarski, a przy nim pokaźnych rozmiarów granitowy głaz-pomnik, na którym jest napisane, że upamiętnia on ofiary mordu ponarskiego na obywatelach polskich. Jak głosi napis „wykonawcą egzekucji był litewski ochotniczy oddział specjalny „Strzelcy Ponarscy” w służbie hitlerowskiej policji bezpieczeństwa”.

Pomnikom wyraźnie jest „ciasno” w tej części cmentarza, chociaż po drugiej stronie jest dość spory wolny plac. Litewski memoriał „wszedł” pod polskie groby, a dla „równowagi” członkowie Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska” postanowili ustawić pomnik, by cała prawda o naszych skomplikowanych i nie zawsze „poprawnych i przyjaznych” stosunkach znalazła się w jednym miejscu. Przypomnieć tylko warto tym, kto mówi dziś głośno o chęci Polaków eskalowania i demonstracyjnego akcentowania faktu mordu w Ponarach, że po pierwsze: Krzyż Ponarski stanął na tym cmentarzu w roku 2004, przed uporządkowaniem memoriału litewskiego, który to sam się „wprowadził” pod ten krzyż. Ustawienie zaś granitowego pomnika nastąpiło w tym czasie, kiedy dokonywano właśnie rekonstrukcji litewskich grobów i ustawiano symboliczny pomnik. Po drugie zaś warto sobie wreszcie uzmysłowić nam wszystkim: w Ponarach zostało zamordowanych około 100 tysięcy osób. Zdecydowana ich większość była obywatelami polskimi: około 80 tysięcy Żydów i około 20 tysięcy Polaków – inteligencji, patriotycznej młodzieży, księży, członków ruchu oporu. Tak, mordowano ich w czasie okupacji hitlerowskiej w ramach planu likwidacji przedstawicieli wyznania mojżeszowego i eksterminacji ludności polskiej. Ale należy też wreszcie zdobyć się na odwagę i powiedzieć, że w szeregach wykonawców rozkazów swoich hitlerowskich gospodarzy byli też Litwini. Taka jest prawda historyczna.

Katyń, w którym zamordowano ponad 20 tysięcy polskich wojskowych, inteligencji przez 70 lat kładzie się cieniem na stosunki polsko-rosyjskie, a prawda o tej zbrodni do opinii świata dotarła w całej wymowie dopiero po tegorocznej tragedii – rozbiciu samolotu prezydenckiego i złożeniu 96 kolejnych ofiar. Ponary, gdzie w głębokich dołach z rąk oprawców znalazły śmierć dziesiątki tysięcy ludzi też czekają na swoją prawdę, wciąż czekają. Zbrodniarze muszą być nazwani. I ma to nastąpić w imię prawdy, na osnowie której można budować trwały gmach współpracy i zrozumienia. Może dlatego, że tej prawdy ciągle nie ma, sobie „na głowę” wchodzą pomniki. Czy może pamięć o ofiarach zbrodni kogoś obrażać? Raczej jest to wątpliwe twierdzenie. Obrażać może tylko zapomnienie, na które Ponary były skazane i nadal pozostają…

Kwiaty pani marszałek złożyła przy dwóch memoriałach: litewskim i polskim, upamiętniających tych, którzy w 20. roku ubiegłego już stulecia walczyli po dwóch stronach barykady o tę ziemię. Z tą jednak różnicą, że Polacy walczyli też przeciwko czerwonej inwazji, która tak totalnie zalała Litwę w dwadzieścia lat później na całe pół wieku.

Wizyta na cmentarzu trwała zaledwie kilkanaście minut. Wiejski cmentarz – oaza ciszy i spokoju. A tyle emocji, wspomnień i niedopowiedzianej prawdy sobą symbolizuje. Tego dnia w komentarzach również padały słowa o obrazie uczuć Litwinów… Niestety, wszędzie tam, gdzie przemilcza się prawdę, ma ona prawo sama o sobie wykrzyczeć.

Krętymi drogami Ziemi Sejneńskiej podążamy za panią marszałek Sejmu RL do Sejn. Piękne powitanie w nowiuteńkiej, eleganckiej szkole, a faktycznie zespole szkół z litewskim językiem nauczania „Żiburys”, które jednoczą przedszkole, szkołę podstawową (klasy III-VI) i gimnazjum (klasy VII-IX). Ogółem uczy się tu 100 dzieci. Panią Irenę Degutiene, której towarzyszyli posłowie na Sejm, ambasador Litwy w Polsce, pracownicy kancelarii Sejmu, kierownik departamentu MSZ ds. Litwinów za granicą, doradcy, przedstawiciele społeczności litewskiej na czele z prezes Ireną Gasperavičiute, witał dyrektor szkoły Olgierd Wojciechowski.

W holu szkoły odbył się koncert jej wychowanków, pani marszałek zwracając się do Rodaków dziękowała im za pielęgnowanie litewskości na Ziemi Sejneńskiej. Mówiła też o tym, że tu, w Polsce u Rodaków odczuwa się prawdziwą dumę narodową, czego często brak w kraju. (Podobne odczucia mają goście z Macierzy, kiedy odwiedzają Wileńszczyznę i stwierdzają, że polskości należy się uczyć na tej ziemi). Po czym miała okazję do zwiedzenia szkoły, a wraz z nią też cała delegacja. Nowiutka, otwarta przed ponad pięcioma laty placówka jest nowoczesna, doskonale wyposażona. Jest to niepubliczna szkoła: jej założycielem jest Fundusz im. biskupa Antanasa Baranauskasa „Lietuviu namai” („Dom Litewski”). Została wybudowana ze środków państwa litewskiego. Jako niepubliczna szkoła nie jest wspierana przez samorząd, otrzymuje jedynie scentralizowany – z Ministerstwa Oświaty i Nauki RP – koszyczek.

W ubiegłym roku szkolnym było to 720 tys. zł. Tych pieniędzy nie wystarcza na utrzymanie dość pokaźnej placówki, która została zbudowana trochę na wyrost i mając zaledwie 100 uczniów nie potrafi się utrzymać jedynie z koszyczka. Szkołom, które są publiczne, do koszyczka dopłaca samorząd. Tak jest w innych również szkołach z litewskim językiem nauczania. Dodajmy, że scentralizowany koszyczek ucznia jest w Polsce dla szkół mniejszości narodowych przeznaczany ze 150 procentowym dodatkiem. Jednak nawet on nie ratuje sytuacji tej szkoły i brakujące 500 tys. dopłaca państwo litewskie. Sami miejscowi działacze przyznają, że taka sytuacja jest związana z założycielem szkoły i jej właścicielem.

Panią marszałek bardzo oburzył brak podręczników w języku litewskim do nauki dla dzieci tej szkoły. Jak wytłumaczyła nauczycielka klasy I (jest w niej 9 uczniów i należy do najliczniejszych), po zmianie programów, nowych podręczników jeszcze nie mają, korzystają ze starych polskich i litewskich. Oburzenie pani Degutiene trudno jednak podzielić, kiedy się dowiadujemy, że w klasie III jest 4, w klasie V – 3, a w VI również zaledwie 4 uczniów. Jak się w końcu wizyty okazało, w szkołach litewskich różnego szczebla i przedszkolach uczy się około 500 dzieci. Oczywiście, musieliby się uczyć z litewskich podręczników, tylko kto i jak ma wydać tak małe nakłady, czy też sprowadzić je z Litwy.

Wydaje się, że tak małe ilości podręczników dla poszczególnych klas nie muszą być problemem. Nie muszą, a jednak są. I już można mówić, że na Litwie polska mniejszość ma lepiej, bo w szkołach polskich dzieci uczą się z podręczników w języku polskim. Owszem. Dodać tylko należy, że uczniów w polskich szkołach na Litwie mamy około 15 tysięcy! Czyli 30 razy więcej. Władze litewskie jednak ciągle twierdziły, że nie opłaca się wydawanie takiej liczby podręczników, ich koszty są zbyt wysokie. Od kilku lat Polska wspiera finansowo tłumaczenie podręczników dla szkół z polskim językiem nauczania na Litwie.

Zwiedzając zespół szkół „Żiburys” zwracam uwagę na to, że napisy na pracowniach są jedynie w języku litewskim. Po polsku są wskazówki dotyczące, jak informują gospodarze, systemu bezpieczeństwa: zapasowe wyjście, plan ewakuacyjny, skrzynie urządzeń elektrycznych itp. W klasach nad tablicami wiszą obok siebie godła państwowe Litwy i Polski, a w pokoju nauczycielskim – tylko Litwy. Ogłoszenia, rozkazy, rozkłady lekcji i zajęć pozalekcyjnych są zarówno w języku polskim jak i litewskim. Na każdym kroku odczuwa się, że jesteś w litewskiej szkole.

Po powrocie sprawdziłam sytuację w polskich szkołach na Litwie. Jak się okazało, w klasach, aulach można zawiesić tylko godło Litwy. Atrybutyka państwa polskiego ma rację bytu m. in. w gablotach w gabinecie języka polskiego. Napisy na drzwiach pracowni są w dwóch językach, a ogłoszenia i rozkazy w języku litewskim.

Ale wróćmy do Sejn. Po wizycie w zespole szkół panią marszałek czekało spotkanie ze starostą powiatu sejneńskiego oraz marszałkiem województwa białostockiego w Konsulacie Litwy, odwiedziny w szkółce w Nowinikach oraz wizyta w Puńsku. Dalszy ciąg subiektywnych wrażeń – w następnym numerze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.