
„Gdyby Piłsudskiemu nie udało się powstrzymać triumfalnego pochodu Armii Czerwonej w wyniku bitwy pod Warszawą, nastąpiłby nie tylko niebezpieczny zwrot w dziejach chrześcijaństwa, ale zostałoby zagrożone samo istnienie zachodniej cywilizacji. Bitwa pod Tours uratowała naszych przodków przed jarzmem Koranu, jest rzeczą prawdopodobną, że bitwa pod Warszawą uratowała Europę Środową, a także część Europy Zachodniej przed o wiele groźniejszym niebezpieczeństwem: fanatyczną tyranią sowiecką (…) Jest rzeczą pewną, że zwycięstwo odniesione pod murami Warszawy w 1920 r. we wpływie swym na europejską cywilizację nie mniej było żywotne od tamtych historycznych zmagań, kiedy to Polska dawnych lat grała rolę przedmurza Zachodu” – tak pisał o Bitwie Warszawskiej bardzo życzliwy Polakom lord Edgar d’Abernon, ówczesny ambasador Wielkiej Brytanii w Berlinie, bezpośredni świadek bitwy jako członek specjalnej misji brytyjsko-francuskiej w Warszawie.
Jak piszą historycy, do kryteriów oceniających znaczenie Bitwy Warszawskiej jako decydującej o losach świata należy zaliczyć jeszcze charakterystykę obu państw walczących. Oto Polska w newralgicznym miejscu, w środku Europy odzyskała półtora roku wcześniej niepodległość. Polska – z tradycyjnym dla Polaków poczuciem wolności. Polska – z historycznym hasłem: Bóg – Honor – Ojczyzna oraz żołnierskim bohaterstwem i determinacją przelewania krwi „za wolność naszą i waszą”. I Rosja – nazywana w XVIII i XIX wieku „żandarmem Europy” albo „kozackim imperium”. Celem imperium Rosji były zawsze podboje. Bolszewicy zmodernizowali carską doktrynę, dodając komunistyczno-rewolucyjną ideologię.
Armia Czerwona pewna już była pokonania Polaków, zdobycia Warszawy oraz dalszego marszu na Berlin, Paryż i inne stolice Europy, według strategicznych planów podboju i dyrektyw rządu Rosji sowieckiej. Czy Europa w całości to rozumiała. Dalece nie. Czołowi politycy Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych państw nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, jakim byłaby dla całej Europy klęska Polski. Europejscy politycy mieli całkiem błędne, infantylne spojrzenie na Moskwę.
Wspomniany już lord d’Abernon odnotował w swym dzienniku: „Pośród błędnych zapatrywań zachodnich mocarstw najniebezpieczniejszym było mniemanie, że istnieje możliwość zawarcia pokoju z Sowietami. W komunizujących ośrodkach Europy, początkowe powodzenie bolszewików wywołało w pierwszych dniach sierpnia ogromne podniecenie. Mało kto wątpił, że Warszawa nie upadnie już przed upływem połowy miesiąca i że zwycięstwo to będzie tylko przygrywką do triumfu bolszewizmu w Pradze i Berlinie. Zarówno we Francji jak i w Anglii socjalistyczne partie zaprotestowały gwałtownie przeciwko udzielaniu Polakom najmniejszej choćby pomocy w obronie ich kraju, tak przez wysyłanie wojska, jak i przez innego rodzaju zasiłki. Robotnicy europejskich państw zdradzają wyraźne tendencje komunistyczne i mogą wstrzymać dostawę amunicji do Polski nawet w przypadku, gdyby władze rządowe wyraziły na to zgodę. Nie można sobie nawet wyobrazić, do jakiego stopnia opanowali bolszewicy klasy pracujące Europy”.
Hasła „Ręce precz od Rosji” dawało się słyszeć w europejskich stolicach, odbywało się to nie bez aktywnego udziału szpiegów sowieckich i tajnych emisariuszy. A sowiecka propaganda szykując się do bitwy nawet nie kryła strategicznego celu: „Naprzód na Zachód – przez trupa Polski do serca Europy!”. Społeczeństwa zachodnie karmione propagandową, utopijną wizją wszechstronnego rozwoju człowieka w normalnym ustroju atakowały z pasją Polskę i jej Naczelnika za imperializm skierowany przeciwko „miłującemu pokój pierwszemu w świecie krajowi robotników i chłopów”.
A Rosja szykowała się aktywnie. 10 marca 1920 roku na naradzie z dowództwem Frontu Zachodniego w Smoleńsku naczelny dowódca Armii Czerwonej Siergiej Kamieniew poinformował o przyjęciu do realizacji planu generalnej ofensywy przeciwko Polsce. Według niego, Front Zachodni miał posuwać się po osi Smoleńsk – Warszawa, rozpoczynając swoje działania przed końcem kwietnia 1920 roku.
5 maja 1920 roku Lew Trocki – drugi obok Lenina przywódca Rosji i naczelny komisarz Armii Czerwonej – na tajnym posiedzeniu rządu rosyjskiego na Kremlu nakreślił szczegółowo plan agresji Rosji na państwa Europy. Agresję tę nazywał rewolucją, która „dąży na spotkanie europejskiego proletariatu, który wie, że może ono nastąpić tylko nad trupem białogwardyjskiej Polski, w wolnej, Robotniczo-Włościańskiej Polsce”. Było to kontynuowanie linii wyznaczonej jeszcze w końcu listopada 1918 roku przez Lenina zatopienia bagnetu Armii Czerwonej w Europie i jego współbojownika Józefa Stalina, który nazwał wtedy odrodzoną Polskę „polskim przepierzeniem między Rosją a Europą”, które należy zniszczyć, bowiem oddziela ono rewolucję rosyjską od europejskiej.
Marszałek Józef Piłsudski – wielki strateg i wizjoner – rozumiał zagrożenie stwarzane przez państwo totalitarne. Nie miał żadnych złudzeń co do jego celów. Odrodzona Polska stanęła do walki na śmierć i życie przeciwko bolszewickiej Rosji. Marszałek wiedział z kim ma do czynienia. Długoletnia działalność w ruchu socjalistycznym zaowocowała znakomitym rozeznaniem istoty komunizmu. Wiedział, że bolszewickie dążenia klasowe splatają się z tradycyjnym nacjonalizmem rosyjskim, co czyniło ów ogromny kraj wyjątkowo niebezpiecznym przeciwnikiem. Rozumiał to, czego nie pojmowali inni politycy polscy, że największym zagrożeniem dla Rzeczypospolitej jest bolszewicka Rosja i to, co ignorowali politycy zachodnioeuropejscy, że największe zagrożenie dla Europy w latach dwudziestych stanowił komunizm sowiecki.
Bolszewicka Rosja szermowała wówczas chwytliwymi hasłami pokoju i sprawiedliwości społecznej, nowego ładu społeczno-ekonomicznego, uzyskując poklask wielu szarych obywateli państw i niektórych polityków Europy Zachodniej. Nie zdawali oni sobie sprawy z zagrożenia sowieckiego i rewolucji komunistycznej, którą Moskwa chciała przynieść Europie na bagnetach żołnierzy Armii Czerwonej.
W sierpniu 1920 roku szykowała się bitwa na ogromnej przestrzeni. Front liczył od 650 do 800 kilometrów długości. Rozciągał się od Zaleszczyk i Czortkowa, przez Lwów, Zamość, Dęblin, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Grudziądz. W bitwie brali udział wybitni wodzowie, dowódcy oraz politycy. Po polskiej stronie byli to m.in. Józef Piłsudski, Władysław Sikorski, Kazimierz Sosnkowski, Walery Sławek, Józef Beck, Lucjan Żeligowski, Tadeusz Bór-Komorowski, Edward Rydz-Śmigły, Tadeusz Rozwadowski, Józef Haller, Stanisław Haller, Tadeusz Kutrzeba, Leopold Okulicki, Stanisław Maczek. (Wielu z nich kontynuowało chlubne karty polskiego oręża podczas II wojny światowej na wszystkich frontach).
Po stronie sowieckiej w wojnę zaangażowani byli m.in. Włodzimierz Lenin, Józef Stalin, Feliks Dzierżyński, Michaił Kalinin, Lew Trocki; marszałkowie Armii Czerwonej: Tuchaczewski, Jegorow, Woroszyłow, Budionnyj, Timoszenko, Czujkow, Szaposznikow, Żukow. (Wielu z nich podległo represjom – czystce w wojsku w końcu lat 30., niektórzy walczyli podczas II wojny światowej i jeszcze raz wkraczali na ziemie polskie, jako walczący z Niemcami faszystowskimi).
Na linii frontu starły się ze sobą nie tylko Wojsko Polskie i Armia Czerwona – było to starcie dwóch fundamentalnych idei – polskiego patriotyzmu oraz komunistycznego internacjonalizmu. Starcie cywilizacji zachodniej, europejskiej oraz rosyjsko-azjatyckiej. W Armii Czerwonej służyły tysiące byłych carskich wojskowych, oficerów, generałów, którzy jeszcze kilka lat wcześniej byli zaborcami Polski i teraz pod bolszewicko-komunistycznymi hasłami szli ponownie zdobywać te ziemie.
Do Wojska Polskiego zaciągały się latem 1920 roku tysiące ochotników, którzy nigdy wcześniej nie mieli w rękach karabinu. Przewadze sowieckiej przeciwstawiali swój heroizm. Dotyczyło to szczególnie cywilów, a nawet kobiet i dzieci, także kapelanów, których symbolem stała się bohaterska śmierć księdza Ignacego Skorupki.
7 lipca 1920 roku, gdy Armia Sowiecka szła już przez ziemie polskie na Zachód, prymas Polski, kardynał Edmund Dalbor i episkopat zwrócili się do papieża Benedykta XV. W swym liście pisali: „Ojcze Święty! Ojczyzna nasza od dwóch lat walczy z wrogiem Krzyża Chrystusowego, z bolszewikami. Odradzająca się Polska, wyczerpana czteroletnimi zmaganiami się ościennych państw na jej ziemiach, wyniszczona obecną wojną, zdobywa się na ostateczny wysiłek. Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia Krzyża”.
Zwrócili się też za pośrednictwem papieża z przesłaniem do biskupów wszystkich państw świata. Chodziło w nim nie tylko o pomoc, biskupi okazywali, że walka Polski jest walką w obronie chrześcijańskiej cywilizacji, że obrona Polski jest zarazem obroną całej Europy: „Polska w pochodzie bolszewizmu na świat jest już ostatnią dla niego barierą i gdyby się ta załamała, rozleje się on po świecie falami zniszczenia. I jakżeż straszliwa jest ta fala, która dziś światu zagraża. W takiej to chwili podnosimy głos do was, bracia nasi czcigodni i jakżebyśmy to pragnęli, aby echem rozszedł się po świecie. Bo nie my sami dziś zagrożeni jesteśmy. Dla wroga, który nas zwalcza, nie jest bynajmniej Polska ostatnią przystanią dla jego trofeów, lecz jest mu raczej etapem tylko i pomostem do zdobycia świata. I nie jest bynajmniej za śmiałe to słowo, które tu rzucamy o zdobywaniu świata. Kto wie, jak bolszewizm siecią agitacji, niby pająk, oplątał najdalej nawet leżące od Rosji narody; kto wie, jak związek międzynarodowy, rozszerzony po świecie, jest jego rządem właściwym, kto zna ich metody, ich hasła i cele, ten zrozumie i oceni doniosłość i ścisłość użytego przez nas wyrażenia. Bolszewizm idzie istotnie na podbój świata.
Podnosząc dziś głos za Polską, podnosimy go na świat cały. Gdy mówimy o nas, mówimy zarazem o Was najczęściej: bracia.
I w ogóle mówimy o Europie, i o dzisiejszym świecie. Bo gdyby świat chciał być nawet obojętnym na losy Kościoła, nadprzyrodzonego życia i chrześcijańskiego ducha, to jeszcze i wtedy nie będzie przecie obojętny na zniszczenie, zagrażające jego kulturze własnej, jaką z chrystianizmu wyniósł. Oto Europa zaczyna się skłaniać do stóp swojego nieprzejednanego wroga. Gdy do niedawna odrzucała wszelkie z nim układy, gdy go jak miejsca dotknięte zarazą izolowała, to dziś przemyśla sama o tym, na jakiej by drodze uznać prawa obywatelskie bolszewików pośród narodów. Gdy dotychczas piętnowała jego ducha jako zgubny zaczyn świata, to dziś woła, iż dla zboża i handlu należy rozgrzeszyć sumienie z nadmiernej rzekomo jego wrażliwości. Kiedy narody nie żałowały pieniędzy ni ofiar na ujarzmienie bolszewików, to dziś uzuchwaliły bolszewizm do tyle, że poważa się on państwom potężnym sam zaofiarować swe złoto.
Gdy słały narody tak niedawno wojska i amunicję na pokonanie bolszewizmu, to dziś zimnym zdają się patrzeć okiem, jak w krwawych zapasach pławi się Polska, a nieraz odnosi się wrażenie, jak gdyby państwa niektóre, miast odgradzać zarazę wschodu przez Polskę jak najsilniejszą, rade by ją jednak raczej widzieć małą i słabą. Nie na to przytaczamy te szczegóły, abyśmy wchodzić zmyślali w dziedzinę polityczną. Rejestrujemy je tylko jako objawy realne moralnej odmiany Europy i świata. Doprawdy, Europa sprzed kilku miesięcy, a Europa dzisiejsza, jakże są sobie niepodobne. I tamta, w głoszonych przez siebie zasadach, sędzią się staje Europy obecnej”.
Papież Benedykt XV 5 sierpnia 1920 roku nakazał modły wszystkim biskupom świata katolickiego „O zmiłowanie Boga nad nieszczęsną Polską”. Papież podkreślał, że niebezpieczeństwo zawisło nad całą Europą i nawiązał do swego przesłania z listopada 1918 roku: „Historia zapisała złotymi zgłoskami zasługi Polski względem religii chrześcijańskiej i europejskiej cywilizacji; atoli – niestety – musiała także zapisać, jak Europa za to niegodziwie jej odpłaciła. Przemocą bowiem odebrawszy Polsce osobowość polityczną, usiłowano nadto w niektórych częściach wydrzeć jej katolicką wiarę i narodowość. Aliści z podziwu godnym uporem umieli Polacy utrzymać jedno i drugie – obecnie zaś, przetrwawszy prześladowania dłuższe niż wiek cały, Polska zawsze wierna (Polonia semper fidelis) okazuje większą żywotność niż kiedykolwiek (…)”.
Jak wykazały fakty historyczne, kolejnej zmowy i zdrady, pomimo ofiarnej walki, apelów i wierności ideałom wolności, braterstwa broni, Polacy doświadczyć mieli po niespełna dwóch dziesięcioleciach. To położenie geograficzne w newralgicznym miejscu, gdzie cywilizacyjnie ze Wschodem spotyka się Zachód wymaga od Polski ciągłego pełnienia misji obrońcy wiary i ideałów.
Cdn.