
Bardziej szczegółowo przyjrzeć się Kownu, polskim śladom w tymczasowej stolicy i życiu rodaków – taki cel stawiali sobie członkowie kół Wileńskiego Miejskiego Oddziału Związku Polaków na Litwie (prezes Alicja Pietrowicz), kiedy planowali wizytę w mieście u zbiegu Niemna i Wilii oraz Kowieńskim Oddziale ZPL.
Kowno – drugie co do wielkości miasto Litwy, które obecnie (po falach emigracji) liczy około 320 tysięcy mieszkańców, jest w świadomości Litwinów najbardziej litewskim miastem. Na taką etykietę zasługuje też ze względu na swój skład narodowościowy: 93 proc. mieszkańców – to Litwini. Nie jest to charakterystyczne dla większych miast takich jak Wilno, Kłajpeda, czy nawet Szawle.
Jak się zmieniał skład narodowościowy miasta możemy zaobserwować sięgając do statystyki: otóż za czasów Stanisława Augusta było tu 73 proc. Polaków, 13 proc. Żydów, 4,6 proc. Rosjan, zaś Litwini byli oznaczani jako „inne narodowości”. Na zaraniu niepodległości w tzw. tymczasowej stolicy mieszkało 45 proc. Polaków, 30 proc. Żydów i 18 proc. Litwinów. W 1919 roku, w kowieńskim samorządzie znalazło się wśród wybranych 71 radnych 30 Polaków, 22 Żydów, 12 Litwinów, 6 Niemców, 1 Rosjanin. Po 20 latach „przestawiania się na litewskość”, proporcje większości i mniejszości się odwróciły: Litwini stanowili już 60 proc., a Polacy – 10 proc., Żydzi – 20 proc. Taki „efekt” osiągnięto likwidując polskie szkoły, utrudniając działalność polskich organizacji, praktycznie zmuszając mieszkańców do powrotu, jak mówiono, do „litewskich korzeni” (wyrażało się to m. in. nie tylko w zapisywaniu nazwisk miejscowych Polaków w wersji litewskiej, ale też ich tłumaczeniu na litewski i „dobrowolnego” wpisu narodowości litewskiej).
Jak zaznaczyła przed kilkoma laty na konferencji w Sejmie RL z okazji kolejnej rocznicy „odzyskania” przez Litwę Wilna posłanka (pochodząca z Kowna): jej rodzinne miasto potrafiło się uporać z „polskim problemem” w ciągu niespełna 20 lat, a na Wileńszczyźnie proces ten wciąż trwa, ubolewała…
Jednak polskie ślady w Kownie nadal są widoczne. Może nie w takim stopniu na jaki zasługują, ale są – te najstarsze i najnowsze. Bo to nasi rodacy byli fundatorami słynnych kowieńskich świątyń (np. zespołu klasztornego bernardynów znajdującego się w centrum kowieńskiej starówki z końca XV w.); to tu, tuż przy Rynku Starego Miasta mieszkał Wieszcz Adam Mickiewicz i znajdował się dom jego ukochanej – pani Karoliny Kowalskiej. To w Kownie pisał „Grażynę” i „Konrada Wallenroda”. Jest tu też Dolina Mickiewicza, położona w malowniczym miejscu, gdzie lubił odbywać spacery. Zachował się do dziś nie opodal znanego gmachu Banku Litewskiego zbudowanego w międzywojniu, Bank Polski; budynki przy ul. Orzeszkowej, gdzie m. in. była fabryka zapałek założona przez przedsiębiorcę Polaka. A w siedzibie Kowieńskiego Oddziału ZPL, znajdującej się przy Alei Wolności (Laisvės) 83A można znaleźć cenne stare wydania z biblioteki prowadzonej przez Polskie Towarzystwo Kulturalno-Oświatowe „Pochodnia”. Biblioteka powstała w 1909 roku. Wypożyczali tu książki nie tylko Polacy z Kowna, ale też okolic. Panie z okolicznych dworów przyjeżdżały z walizkami, by dla mieszkańców swoich majątków wypożyczyć literaturę do czytania.
I chociaż Litwini mają wielki żal do Polaków o „okupowane” w dwudziestoleciu międzywojennym Wilno, to Kowno i kowieńczycy raczej powinni być nam wdzięczni: Kowno w międzywojniu przekształciło się z rosyjskiego miasta garnizonowego w nowoczesną (na tamte lata) aglomerację z imponującymi budowlami (wspomniany bank, gmachy Teatru Muzycznego, Kurii Arcybiskupiej, Muzeum Wojennego, Prezydentury, kina „Romuwa”, hotelu „Metropol”, kościół Zmartwychwstania Pańskiego (Prisikėlimo). Dorobiło się też wartościowych muzeów, m. in. Zoologicznego, M. K. Čiurlionisa. To tu jest piękna statua Wolności i płonie wieczny ogień w ogrodzie Muzeum Wojennego im. Witolda Wielkiego. W Kownie lat 20. i 30. liczba mieszkańców wzrosła od 90 do 150 tysięcy. Okresowi temu zawdzięcza również Kowno miano miasta studentów (i takim jest do dziś): tu powstał i działa Uniwersytet Witolda Wielkiego, Uniwersytet Medyczny, Uniwersytet Sportowy, Uniwersytet Technologiczny, pod Kownem jest Akademia Rolniczo-Weterynaryjna.
Kowno jest bardzo malowniczo położone na wzgórzach i w dolinach, u zbiegu dwóch największych rzek Litwy: Niemna i Wilii. Właśnie w parku Santaka – gdzie Wilia wpada do Niemna i wraz z nim płynie do Bałtyku – znajduje się jeden ze współczesnych polskich symboli – pomnik św. Jana Pawła II, papieża, naszego Wielkiego Rodaka, który odwiedzając Litwę w 1993 roku był też tu, w Kownie. Santokę opisał Adam Mickiewicz w „Konradzie Wallenrodzie”, w pieśni wajdeloty, znanej jako „Wilia, naszych strumieni rodzica”. Wilnianie wraz z naszą przewodnik, prezesem koła wileńskich przewodników Barbarą Aganauskienė, zaśpiewali jej kilka zwrotek stojąc na cyplu, u zbiegu dwóch jakże pięknych naszych rzek.
Kowno ma niedużą, ale imponującą starówkę z bardzo dużym miejskim rynkiem okolonym zabytkowymi kamienicami i kilkoma kościołami wraz z zabudowaniami klasztornymi. Właśnie przy Rynku Starego Miasta znajduje się dom pani Karoliny Kowalskiej, tu też jest, a raczej był, budynek starej poczty i muzeum. Niestety, dziś sprywatyzowany wkrótce stanie się jednym z klubów. Ale jeszcze jest stara apteka, Muzeum Medycyny, oryginalne kawiarenki… Na Rynku znajduje się również Ratusz Miejski zwany „Białym łabędziem” (ma oryginalny kształt, dziś pełni rolę muzeum i miejsca ślubów). Tuż obok Rynku znajduje się kościół Witolda (pw. Wniebowzięcia NMP), a w nim zarówno pomnik Witolda, jak też obraz z wizerunkiem klęczącego księcia, nad którym widnieje Matka Boska. Kościół ten Witold ofiarował na znak wdzięczności Matce Bożej za uratowanie, wraz z resztkami wojska, po przegranej bitwie w 1399 r. nad Worsklą. Znajduje się on nieopodal Niemna i na jego ścianie jest umieszczona podziałka ze wskazaniem poziomu wody w poszczególnych latach, kiedy Niemen wylewał. Podczas większych powodzi woda zalewała partery budynków, a nawet sięgała powyżej I piętra. Tuż obok jest też słynny Dom Perkunasa – jedna z najstarszych budowli, która przylega do Gimnazjum Jezuitów, które mieści się w dawnych posiadłościach tego zakonu.
Możemy, jako wilnianie, pozazdrościć kowieńczykom archikatedry – Bazyliki Apostołów Piotra i Pawła – gotycka budowla robi wrażenie zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Zespół klasztorny bernardynów, kościół św. Jerzego i inne 14 świątyń miasta są godne oglądania. Stare Kowno nie posiada poza kościołami bardziej imponujących wysokością budynków, bo jako miasto-twierdza, składające się z 9 fortów, nie mogło mieć wyższej zabudowy niż trzypiętrowe domy.
W całej krasie piękno tymczasowej stolicy możemy obejrzeć ze wzgórza Aleksoty. Właśnie na nie można było wjechać słynnym kowieńskim funikularem – wagonikiem. Na Aleksotę prowadzi Most Witolda Wielkiego. Słynie on w historii jako najdłuższy most ponieważ przejeżdżało się go w ciągu… dwóch tygodni. Otóż nie ma w tym nic dziwnego: właśnie Niemen dzielił podczas zaborów Królestwo Kongresowe i gubernię kowieńską, na terenie której działał kalendarz gregoriański, stąd różnica 13 dni. To tędy też do powstań szli nasi rodacy z zaboru rosyjskiego: „za Niemen”, o czym opowiada m.in. znana pieśń „Za Niemen”, która jest w repertuarze „Wilii” oraz kowieńskiego zespołu „Kotwica”. Drugi kowieński funikuler jest na Zielonym Wzgórzu i prowadził do słynnego kościoła Zmartwychwstania Pańskiego. Niestety, ten na Aleksocie jest nieczynny. Powstał w 1935 roku (na Zielonym Wzgórzu – w 1931 r.). Kowno dziś pilnie wymaga prac restauratorskich i elementarnego uporządkowania starych kamienic, zabytków. Pół żartem, pół serio dochodzimy do wniosku: dziś znów przydałoby się temu miastu kolejnych 20 lat „stołecznego życia”, być może odzyskałoby wówczas międzywojenny blask.
Okolice Kowna posiadają dwa szczególne miejsca przyciągania: słynny kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny – perłę baroku (zachowało się tu 140 unikatowych fresków) wraz z zespołem klasztoru kamedułów w Pożajściu oraz tzw. Morze Kowieńskie. Obejmujące ponad 60 ha powierzchni Morze Kowieńskie jest dziś wielce atrakcyjnym terenem rekreacyjnym. Niestety, jest to też symbol jakże trudnych do zaakceptowania działań na rzecz tzw. uprzemysłowienia kraju: w końcu lat 50. wysiedlono mieszkańców 40 wsi, które znalazły się pod wodą…
Podczas spotkania w gościnnej siedzibie Kowieńskiego Oddziału Związku Polaków na Litwie jego prezes Franciszka Abramowicz odpowiadała na pytania wilnian, dotyczące zarówno obecnego stanu społeczności polskiej miasta, jak też wspominała niełatwe koleje losu miejscowych rodaków. Kiedy podjęła naukę w szkole w Łabunowie, nauczanie odbywało się tu w języku litewskim. Przez dłuższy okres czasu nie rozumiała, co mówi nauczyciel. Miejscowe polskie dzieci ze sobą rozmawiały w ojczystym języku, przestawiały się na język litewski wchodząc przez furtkę na teren szkoły. Ta furtka dzieliła dwa ich światy: polski i litewski.
Pani Abramowicz opowiedziała również o tym, jak skutecznie niszczono chęć uczęszczania do polskiego Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Kownie. Jego absolwenci (w 1936 r.), chcąc dostać się na studia musieli dodatkowo złożyć maturę w języku litewskim. Ostatnią szkołę polską w Kownie zamknięto w 1940 roku. Po wojnie wielu Polaków w ramach tzw. repatriacji opuściło Kowno i Kowieńszczyznę. Nie było to takie proste, bowiem na skutek prowadzonej polityki sprzed wojny często nie mogli udowodnić, że są Polakami. Droga do Macierzy prowadziła więc przez tzw. zieloną granicę. Ci, co pozostali w ojczystych stronach, w Kownie, zabiegali u nowych władz o naukę dzieci w języku polskim. Pisanie próśb i petycji, w tym do Moskwy, zaowocowało w końcu lat 50. pozwoleniem na utworzenie kursów języka polskiego. W 1961 roku powstał w Kownie polski zespół pieśni i tańca „Kotwica” (przy zakładzie „Inkaras”). Działa do dziś. Niestety, zarówno członkowie „Kotwicy”, jak i miejscowego oddziału ZPL – to ludzie w mocno starszym wieku. Ich dzieci i wnukowie, chociaż znają język polski, nie garną się do działalności społecznej. Mieliśmy poglądową lekcję tego, jak brak placówek oświatowych w języku ojczystym działa na kondycję mniejszości narodowej. Obecnie w Kownie, według nieoficjalnych statystyk, Polacy stanowią 0,6 proc. mieszkańców. Większość mieszkańców Kowna w średnim wieku zna polski: w okresie sowieckim właśnie na terenie Kowna można było oglądać polską telewizję, która wraz z polskimi czasopismami i wydaniami współczesnej literatury sprowadzanymi z Polski były tym oknem na szeroki świat dla wielu kowieńczyków – Litwinów. M. in. jeden z liderów zwycięskiej partii w obecnych wyborach do Sejmu RL Saulius Skvernelis przyznał, że polskiego uczył się m. in. oglądając kreskówki o Misiu Uszatku. Niestety, jak wiemy z autopsji, takie sentymenty rzadko mają ciąg dalszy np. w realizowaniu europejskich założeń polityki wobec mniejszości narodowych…
Kowno – byłą tymczasową stolicę – warto odwiedzić, by przybliżyć sobie wizerunek naszych współobywateli – Litwinów i poznać ich mentalność.
Poszukuję kontaktu najlepiej mailowego do zespołu Kotwica.